Mocne otwarcie Wimbledonu w wykonaniu Igi Świątek! Wymowne zakończenie meczu z Amerykanką
W I rundzie Wimbledonu Iga Świątek trafiła na Sofię Kenin, która w przeszłości potrafiła płatać figla wyżej rozstawionym rywalkom. Sama też przebywała przez pewien czas w światowej czołówce. Mimo wszystko wyraźną faworytką do zwycięstwa była Polka i to nawet biorąc pod uwagę fakt, że trawa to nawierzchnia, na której nie czuje się tak dobrze jak na mączce i kortach twardych.
Mocne otwarcie Świątek
Pierwsze dwa gemy miały ciekawy przebieg. Świątek grała ofensywnie, ale rywalka bardzo dobrze się broniła. Miała okazję na przełamanie już na początku pojedynku. Nasza tenisistka jednak kapitalnie serwowała i objęła prowadzenie. Później powiększyła przewagę, zdobywając gema przy serwisie Kenin. Amerykanka szybko się zrewanżowała, choć w jednej akcji Świątek sama sobie zaszkodziła. Przerwała ją bowiem i zasygnalizowała, że Kenin posłała piłkę w aut, a tymczasem było odwrotnie, co dało przewagę 25-latce.
Na szczęście Świątek później podkręciła tempo. Grała zdecydowanie solidniej niż Kenin. Warty uwagi był return, który działał bardzo dobrze, ale także gra w głąb kortu, co sprawiało przeciwniczce kłopoty. Oczywiście pojedyncze błędy naszej zawodniczki się zdarzały, ale prowadzenie 4:1 pokazywało, kto rządzi na korcie.
Przy stanie 5:2 Świątek po pięknych returnach miała jedną piłkę setową, ale wówczas reprezentantka USA zaczęła lepiej serwować, co pozwoliło jej pozostać w secie. Co się jednak odwlecze, to nie uciecze. Świątek ostatecznie wygrała pierwszą odsłonę 6:3. Zanotowała na swoim koncie 11 zagrań kończących przy tylko 6 niewymuszonych błędach.
Kenin się poprawiła. Na Świątek nie wystarczyło
Początek drugiej partii pokazał, że Amerykanka poprawiła swoją grę. Przede wszystkim lepiej serwowała, przez co Świątek nie mogła od samego początku akcji przejmować inicjatywy. Na szczęście swojej dyspozycji serwisowej nie straciła liderka światowego rankingu, co sprawiło, że nie oglądaliśmy przełamań. Po sześciu gemach był zatem wynik 3:3. W siódmym gemie przy podaniu Kenin Świątek wykorzystała drugiego break pointa i objęła prowadzenie 4:3! Nie dość, że Polka grała precyzyjniej, to jeszcze w ostatniej akcji jej rywalka zanotowała nieudany skrót.
W kolejnym gemie znów nie brakowało emocji. Tym razem Kenin miała szansę na przełamanie, ale po uzyskaniu break pointa popełniła aż trzy błędy z rzędu. Amerykanka była wściekła, bo to była okazja na powrót do remisu. Tymczasem przy stanie 5:3 dla Świątek nie miała już miejsca na pomyłki. I takich też nie widzieliśmy w jej gemie serwisowym. Mogła się podobać przede wszystkim jej gra z forhendu. Później do głosu doszła Świątek. Przypieczętowała zwycięstwo gemem wygranym do zera, notując dwa asy serwisowe! To był pokaz mocy. W całym spotkaniu nasza zawodniczka triumfowała 6:3, 6:4.