NBA: Wizards pokonali Blazers. Nieudany powrót LeBrona do Miami

NBA: Wizards pokonali Blazers. Nieudany powrót LeBrona do Miami

Dodano:   /  Zmieniono: 
Marcin Gortat (fot. ZUMA/NEWSPIX.PL) Źródło: Newspix.pl
Aż 10 spotkań ligi NBA mogliśmy oglądać w poniedziałkową noc, wśród których najciekawiej zapowiadał się pojedynek Mavs z Thunder. Marcina Gortata i jego Wizards czekała ciężka przeprawa w Portland, jednak koszykarze ze stolicy wybrnęli z niej zwycięsko.
Niezwykle zacięte spotkanie odbyło się w Dallas, gdzie zajmujący 5. miejsce Mavericks podejmowali ósmych Oklahoma City Thunder. Goście po raz kolejny grali bez Serge’a Ibaki, który być może będzie potrzebował operacji kontuzjowanego kolana. Brak podstawowego podkoszowego nie sprawił, że Oklahoma oddała ten mecz. Do samego końca walczyli o wygraną, jednak nie byli w stanie odrobić straty i ostatecznie przegrali mecz 115-119. Dla Dallas Chandler Parsons rzucił 31 punktów, 24 dorzucił Monta Ellis, a 22 Dirk Nowitzki. Russell Westbrook w brawach Oklahomy uzbierał 24 oczka, 12 razy asystował i ośmiokrotnie zebrał piłkę.

Bliski triple-double w wygranej z Portland Trail Blazers był John Wall, który skończył mecz z dorobkiem 21 punktów, 11 asyst i 9 zbiórek. Portland po słabej pierwszej połowie, którą przegrali 20 punktami, próbowali odrobić straty w trzeciej kwarcie i wygrali ją 13, jednak w czwartej kwarcie lepsi byli Wizards i nie dali wyrwać sobie wygranej. Najlepiej po stronie Wizards punktował Bradley Beal, autor 23 punktów, a Marcin Gortat rzucił 16 punktów (8-10) i zebrał 9 piłek.

Toronto Raptors nie dali Indianie Pacers żadnych złudzeń co do tego, kto tego dnia będzie górą i odnieśli pewne zwycięstwo 117-98. Była to dla nich dopiero 3 wygrana w 13 ostatnich potyczkach. W brawach Raptorów wyróżniali się DeMar DeRozan (22 punkty) i Lou Williams (24), jednak show skradł Kyle Lowry, który zanotował drugie triple-double w sezonie: 20 punktów, 10 asyst, 11 zbiórek. Fatalni z dystansu byli Pacers, którzy trafili tylko 2 z 19 prób.

Razem z Cleveland pojechał na Florydę LeBron James, którego występ w tym meczu nie był pewny, jednak pomoc swojego lidera na niewiele zdała się drużynie z Cleveland, którzy przegrali z Miami Heat 106-92. Wszystkie oczy zwrócone były na pojedynek dwóch wielkich przyjaciół: LeBrona Jamesa i Dwayne’a Wade’a, z którego zwycięsko wyszedł lider Heat. Wade rzucił 32 punkty (72 proc. skuteczności), a LeBron zanotował 26 oczek. Dobrze w barwach Heat zaprezentowali się także Goran Dragić (16 pkt., 9 as.) i Hassan Whiteside (16 pkt., 11 zb.).

O tej nocy jak najszybciej będą chcieli zapomnieć Charlotte Hornets, którzy w starciu z Utah Jazz zdobyli zaledwie 66 oczek i przegrali z Jazz 28 punktami. Wymiar kary mógł być znacznie większy, ale Jazz w ostatniej kwarcie już ten mecz odpuścili i przegrali ją 20-9. Jazz trafili aż 15 trójek, do czego najbardziej przyczynili się Gordon Hayward (18 pkt., 3-5 za trzy), Dante Exum (11 pkt. 3-5) i Rodney Hood (24 pkt., 5-5).

23 spotkanie na wyjeździe wygrali Atlanta Hawks, czym ustanowili nowy rekord drużyny. Tym razem z wygraną 110-103 wrócili z Sacramento, mimo starań gospodarzy, wśród których aż 6 zawodników kończyło z dwucyfrową zdobyczą punktową. Nie dali oni jednak rady Atlancie, którą poprowadzili Jeff Teague (23 punkty) i Paul Millsap (19 pkt., 10 zb.). Hawks cały czas toczą korespondencyjny pojedynek z Golden State Warriors o pierwsze miejsce w NBA i przewagę własnego parkietu w ewentualnym finale NBA.

A Warriors nie dają za wygraną i cały czas utrzymują swoją wysoką formę. Tym razem z Oakland z pustymi rękoma wyjechali LA Lakers. Trzeba im oddać jednak, że do samego końca walczyli o wygraną i przegrali jedynie 105-108. Wojowników zawiodła dzisiaj najgroźniejsza broń w ich arsenale, czyli rzuty za 3 punkty, ponieważ trafili tylko 7 z 27 prób. Liderem punktowym Warriors był Klay Thompson, autor 26 oczek, a Stephen Curry rozdał 9 asyst i rzucił 19 punktów.

Memphis Grizzlies cały czas bronią drugiego miejsca na Zachodzie i pokonali będących ostatnio w gazie Denver Nuggets 92-81. Duża w tym zasługa zawodników podkoszowych, którzy zdominowali pomalowane, czego efektem była miażdżąca przewaga w zbiórkach: 57-37. Liderem Memphis był w tym meczu Zach Randolph, który zebrał 16 piłek i rzucił 21 punktów.

Jeżeli Brooklyn Nets mieli z kimś wygrać, to chyba właśnie z Minnesota Timberwolves, grającymi bez Rubio, Garnetta, Neala i Pekovica. Nets byli tej nocy dobrze dysponowani rzutowo i swoje 122 punkty rzucili przy prawie 59 proc. skuteczności. Najlepiej zagrali Joe Johnson, autor 22 punktów, oraz rezerwowy Bojan Bogdanovic, który dorzucił 21 oczek.

Boston Celtics wygrali swoje piąte kolejne spotkanie i dzięki niemu zrównali się bilansem z Indianą Pacers i Miami Heat, którzy znajmują odpowiednio siódme i ósme miejsce na Wschodzie. Wszystkie trzy drużyny wygrały 30 spotkań, a przegrały 36. Celtowie obronili tej nocy własny parkiet w starciu z Philadelphia 76ers i wygrali spotkanie 108-89, w czym największa zasługa Avery’ego Bradleya (20 pkt., 10 zb.) i Tylera Zellera, który do wyniku dołożył 26 punktów.

pg, Wprost.pl