Od listopada w życie wchodzą nowe przepisy dotyczące polskich lekkoatletów. – Jeśli ktoś nie jest zaszczepiony, będzie musiał wykonać test na 48 godzin przed przybyciem na zgrupowanie. Na własny koszt – poinformował w rozmowie z tvpsport.pl dyrektor sportowy Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, Krzysztof Kęcki.
Mistrzostwa świata tylko dla zaszczepionych
Jak z kolei wyjaśnił doktor Jarosław Krzywański, który kieruje zespołem medycznym PZLA, związek chce doprowadzić do tego, by odsetek zaszczepionych osób wśród lekkoatletów wynosił 80 procent. – Już teraz wiemy, że nikt bez pełnego szczepienia nie wjedzie do USA, by wziąć udział w mistrzostwach świata w Eugene. To informacja dopingująca sportowców. Jaki będzie sens szkolenia zawodnika, który w lipcu może dowiedzieć się, że nie wjedzie do kraju organizatora MŚ? – pytał retorycznie.
PZLA odpowiada za szkolenie 400 osób, co w kończącym się roku rodziło duże wyzwania finansowe. Związek musiał płacić za testy na obecność koronawirusa i koordynować kontrolowanie stanu zdrowia zawodników. To przyniosło efekt, ponieważ, jak podkreślił Krzywański, „centralne zgrupowania odbyły się bez większych perturbacji”.
Sportowcy zapłacą za testy
Przed Igrzyskami Olimpijskimi w Tokio większość sportowców zaszczepiła się. Mniej chętni do przyjmowania preparatu są zawodnicy z niższych szczebli, którzy nie startują na największych imprezach. To właśnie ci lekkoatleci, którzy nie zdecydowali się na szczepienie, muszą liczyć się z problemami.
Każde testowanie zawodnika będzie na jego koszt. Jeśli się nie zaszczepisz – przyjeżdżasz na zgrupowanie z testem. Płacisz z własnej kieszeni. Skończyło się finansowanie. Gdy będą u kogoś objawy, to osoba niezaszczepiona opuści obóz, chyba że pokaże ujemny wynik testu. Było wystarczająco dużo czasu, by reagować wyjaśnił Krzywański.
Czytaj też:
Ustawiał mecze i wręczał łapówki sędziom. Sąd podtrzymał wyrok ws. „Fryzjera”