Mecz Interu Mediolan z FC Barceloną pełen kontrowersji. Nie pomógł nawet Robert Lewandowski

Mecz Interu Mediolan z FC Barceloną pełen kontrowersji. Nie pomógł nawet Robert Lewandowski

Robert Lewandowski
Robert Lewandowski Źródło:Newspix.pl / Łukasz Skwiot / Cyfrasport
Ani Robert Lewandowski, ani cała FC Barcelona nie popisała się w meczu Ligi Mistrzów z Interem Mediolan. To już druga porażka Blaugrany w fazie grupowej, więc jej sytuacja w tabeli robi się coraz trudniejsza. Po tym starciu na pewno wiele będzie się mówiło też o decyzjach głównego sędziego.

To zdecydowanie nie był dobry mecz w wykonaniu FC Barcelony i Roberta Lewandowskiego. Duma Katalonii zmierzyła się na wyjeździe z Interem Mediolan i wyglądała tak, jakby zupełnie nie miała pomysłu na to spotkanie. Poszczególne decyzje sędziego też były co najmniej kontrowersyjne.

Inter Mediolan – FC Barcelona. Blaugrana miała duże szczęście

Pierwsza połowa była naznaczona nieskutecznością obu drużyn w ostatniej fazie poszczególnych akcji. Dopiero w 20. minucie Inter przeprowadził najgroźniejszą, która mogłaby się skończyć bramką, gdyby Pedri nie przeciął płaskiej centry Mchitarjana z lewego skrzydła. Za jego plecami już czaił się inny z mediolańczyków. Kilka chwil później mieli też dużego pecha. Po tym jak Garcia zagrał futbolówkę ręką we własnym polu karnym, Inter powinien dostać „jedenastkę”, ale okazało się, że Martinez był na centymetrowym spalonym.

Co prawda to Barcelona prowadziła grę przez większość czasu, aczkolwiek niewiele z tego wynikało. Nawet Lewandowski czasem pojawiał się głębiej w środku pola, aby pomóc kolegom w rozegraniu, ponieważ ewidentnie nie mieli pomysłu jak rozmontować skomasowaną defensywę Nerazzurrich. Sytuacja, gdy Dembele zatańczył z rywalem była bodaj najgroźniejsza ze strony Blaugrany, lecz nawet wówczas Francuz uderzył tylko w boczną siatkę.

Liga Mistrzów UEFA. Hakan Calhanoglu z golem do szatni

Jak wykańczać akcję pokazał mu za to Hakan Calhanoglu tuż przed gwizdkiem zwiastującym przerwę. Pozostało do niej mniej więcej półtorej minuty, gdy niepilnowany Turek ułożył sobie futbolówkę na prawej nodze, a potem posłał idealne uderzenie po ziemi, przy którym ter Stegen nie miał szans.

Klasyczny „gol do szatni” niewiele zmienił na początku drugiej połowy. Po wznowieniu gry trzeba było poczekać kwadrans, aby wydarzyło się coś ciekawego. Wtedy to Dembele znalazł się w idealnej sytuacji do strzału – otrzymał piłkę, czekając po lewej stronie pola karnego, zupełnie bez krycia, ale znów zabrakło mu skuteczności.

Pech Pedriego szczęściem Interu. Kontrowersyjna decyzja sędziego

Dopiero przy kolejnej akcji znacznie lepiej zachował się Pedri. Wszystko zaczęło się od dryblingu i udanego dośrodkowania Dembele. Trzeba jednak wspomnieć, że fatalnie spisał się Onana, który wyszedł do centry i się z nią minął. Goście cieszyli się z trafienia jednak tylko przez chwilę, bo za moment sędzia je anulował. Po nieudanej interwencji Kameruńczyka piłka dotknęła ręki Fatiego i z tego względu arbiter nie uznał gola na 1:1.

Bronienie jednobramkowego prowadzenia bardzo pasowało gospodarzom, którzy świetnie czuli się w nisko ustawionej obronie. Dlatego Nerazzurri ostatecznie dowieźli je do ostatniego gwizdka, choć wydaje się, że w doliczonym czasie gry mieli ogromne szczęście. Wszystko wskazywało na to, że Dumfries interweniował ręką we własnej „szesnastce”, aczkolwiek sędzia – po konsultacji z VAR-em – nie dał gościom rzutu karnego. Wydaje się, iż była to co najmniej kontrowersyjna decyzja.

Spotkanie zakończyło się zatem porażką Barcelony 0:1. Jej sytuacja w tabeli grupy C robi się niebezpieczna.

Czytaj też:
Jerzy Brzęczek, czyli trener, który zawsze miał pod górkę