Siatkarskie mistrzostwa świata rozpoczną się 26 sierpnia i potrwają do 11 września. Tytułu najlepszej drużyny globu będą bronili Polacy, którzy wystąpią też w roli jednego ze współgospodarzy turnieju. Jednak zanim do tego dojdzie, na Biało-Czerwonych czeka Memoriał Huberta Jerzego Wagnera i sparing z Argentyną.
Dziennikarzom "Wprost.pl" przed turniejem rangi mistrzostw świata udało porozmawiać się z Bartoszem Kwolkiem, który znalazł się w „czternastce”, która pojedzie na ten turniej, choć nie załapał się na finały Ligi Narodów w Bolonii.
Bartosz Kwolek: Granie przed własną publicznością, to dodatkowa motywacja
Norbert Amlicki „Wprost.pl”: Jak nastroje przed mistrzostwami świata? Jakiś czas temu Marcin Janusz, który dopiero zadebiutuje w reprezentacji na turnieju tej rangi, powiedział, że presja jest większa, bo czempionat rozgrywany jest w Polsce. Czy uważa Pan tak samo i czy gra przed własną publicznością jest bardziej stresująca, niż np. w Sofii w Lidze Narodów?
Bartosz Kwolek: Na razie skupiamy się na następnym meczu. Przed nami Memoriał i to jest teraz nasz główny cel, by dobrze się na nim zaprezentować i żeby z meczu na mecz ta forma była coraz lepsza.
Wiadomo, że granie przed własną publicznością, a w szczególności na tak ważnym turnieju, to jest dodatkowa motywacja dla nas wszystkich i będziemy chcieli, by ta gra odpowiadała i naszym wymaganiom i wymaganiom kibiców.
Czy Bartosz Kwolek spodziewał się powołania na mistrzostwa świata?
Czy spodziewał się Pan, że pojedzie na te mistrzostwa? Ostatnie mecze o punkty zagrał Pan na turnieju Ligi Narodów w Sofii, ominął Pana turniej finałowy w Bolonii i mogło się wydawać, że Pański występ na MŚ stoi pod dużym znakiem zapytania.
Walczyłem i starałem się pokazać z jak najlepszej strony, żeby to powołanie dostać. Mogę się tylko cieszyć, że ta moja ciężka praca została zauważona przez trenera i na tych mistrzostwach się znalazłem.
Czy trener jakoś tłumaczył jakoś swoje decyzje personalne dot. niepowołania na finały VNL?
Nie miałem takich informacji i nie było nic takiego. Dostałem tylko informację, jaki leci skład i każdy musiał sobie sam to przetrawić. Na pewno czułem się rozczarowany tym wszystkim, ale wiedziałem, że trener od samego początku mówił, że ten wyjazd nie jest żadnym wyznacznikiem, więc cały czas starałem się robić swoje i pokazywać, że zasługuje na powołanie.
W jednym z wywiadów powiedział Pan, że „miło jest wrócić do reprezentacji. Urosłem w oczach trenera i dlatego mnie powołał na mistrzostwa”, czy mógłby Pan doprecyzować, w jaki sposób Pan „urósł” w tych oczach?