Walka o mistrzostwo Włoch jest w tym roku wyjątkowo zacięta. Po 26 meczach Juventus i Lazio dzieli w tabeli zaledwie punkt, do rozegrania pozostało jeszcze 12 spotkań. Sezon może jednak zakończyć się już we wtorek 10 marca, kiedy to Włoska Federacja Piłkarska oraz władze kraju będą podejmować decyzję w sprawie kontynuowania bądź przerwania rozgrywek.
Zakończenia sezonu domaga się szef Włoskiego Stowarzyszenia Piłkarzy Damiano Tomassi, a jego postulat popiera minister sportu Vincenzo Spadafora. Grać nie chce m.in. Mario Balotelli, który publicznie tłumaczył, że codziennie widuje się z matką i boi się, że ją zarazi. Zawodnik podkreśla, że nawet zawodnicy najlepszych klubów dużo podróżują i spotykają się z wieloma osobami. Puste stadiony nie rozwiązują problemu.
Z powodu niepewności co do dalszego losu rozgrywek, z aż 75-minutowym opóźnieniem odbył się w niedzielę pierwszy tego dnia mecz Parmy ze SPAL. Ostatecznie wszystkie spotkania rozegrano, podobnie jak w Serie B. Tam jednak na boisko w ramach protestu w maskach wyszli zawodnicy Pescary. „La Gazzetta dello Sport” twierdzi, że w kolejnym tygodniu zmuszani do gry piłkarze tego zespołu mogą już w ogóle nie wyjść na boisko.
– Zatrzymajmy tę ligę! Czy potrzeba nam jeszcze czegoś więcej? – pyta Tomassi. Prezes FIGC Gabriele Gravina dodaje, że wystarczy jeden zakażony piłkarz, by odwołać całe rozgrywki. Prędzej czy później do tego dojdzie, więc po co czekać? – pytają osoby optujące za zakończeniem sezonu. Pytanie tylko, co wtedy: czy zostanie on uznany za nieważny, a mistrza kraju 2019/2020 po prostu nie będzie?
Czytaj też:
Sindbad zawiesza kursy autokarów do Włoch. Dotyczy to także tych już opłaconychCzytaj też:
Koronawirus. Ogromy wzrost ofiar śmiertelnych i zakażeń we Włoszech. Łącznie więcej tylko w Chinach