Do drugiego meczu z KAA Gentem w Lidze Konferencji Europy piłkarze Rakowa Częstochowa przystępowali z jednobramkową przewagą. Obie drużyny wyszły na boisko z bardzo bojowym nastawieniem. Częstochowianie walczyli o pierwszy w historii awans do pucharów europejskich. Niestety ta sztuka im się nie udała.
Raków wytrzymał prawie całą pierwszą połowę
Raków Częstochowa miał bardzo dobry start meczu. Już w drugiej minucie podopieczni Marka Papszuna mogli wyjść na prowadzenie. Niestety bramkarz Gentu stanął na wysokości zadania i wybił piłkę na aut bramkowy. Na wyróżnienie zasługuje również bramkarz polskiej drużyny. Kovacevic wybronił jedną akcję sam na sam i zaliczył kilka świetnych interwencji, które uchroniły częstochowian od straty bramki. Mimo świetnej postawy golkipera nie udało się Rakowowi uniknąć straty bramki. W doliczonym czasie pierwszej połowy do siatki podopiecznych Papszuna trafił z bliskiej odległości Tarik Tissoudali.
Gent nie pozostawił złudzeń
Na początku drugiej połowy Raków nie miał za wiele do powiedzenia. Piłkarze Papszuna zostali zepchnięci do obrony. Polskiej drużynie ciężko było utrzymać się przy piłce, przez co musiała skupić się na skutecznej obronie i próbach kontrataku. Niestety Gent dopiął swego. W 70. minucie świetnym strzałem popisał się Vadis Odjidja Ofoe, który zgubił jednego z obrońców i lewą nogą umieścił piłkę w siatce. Rakowowi zostało 20 minut nadziei, która dwie minuty później zostały stłamszone. Kolejny strzał z dystansu zakończył się bramką na 3:0. Autorem atomowego trafienia był Julien De Sart.
Gol na 3:0 praktycznie pogrzebał szanse Rakowa na korzystny wynik. W niecałe 15 minut piłkarze Rakowa nie zdołali już podjąć walki. Wynik spotkania nie uległ zmianie, a dwumecz zakończył się rezultatem 3:1 dla Gentu.
Czytaj też:
Szczery wywiad właściciela Lecha Poznań. „Mamy największą w historii listę płac”