Pojawiające się w mediach określenia „szef mafii”, „mózg gangu ustawiającego mecze” może być trochę mylące. Ryszard F. nie wyglądał jak włoscy bossowie mafii znani z filmów kryminalnych. Żadnych limuzyn, blichtru, ochroniarzy. Nic z tych rzeczy.
Niewysoki, mocno łysiejący, z resztką siwych włosów z tyłu głowy. Grubawy. Z reguły ubrany bez gustu. Całość dopełniał złoty sygnet na palcu i złoty zegarek na ręku. Był na tyle niepozorny, że ktoś kto nie wie kim jest, nigdy by nie podejrzewał, że potrafi ustawić na ogromną skalę mecze I ligi (ówczesnej Ekstraklasy) i II ligi.
Z fryzjerstwa do piłki
Pseudonim „Fryzjer” wziął się stąd, że rzeczywiście był fryzjerem. Miał mały zakład we Wronkach, prowadził go przez 30 lat. Był także fryzjerem Zakładu Karnego we Wronkach. Z racji profesji nazywany w środowisku piłkarskim pieszczotliwie także „Szczotą”.
Kiedy miejscowy klub grał w A klasie, jego działacze zbierali od rzemieślników datki na działalność. Pieniądze dawał także Ryszard F. W pewnym momencie powiedział, że jeśli ma nadal dawać, to chce mieć wpływ na to co się dzieje w klubie. Zaczął działać. Przekonał ludzi w wielkim zakładzie produkującym we Wronkach sprzęt AGD – Amica, żeby zainwestowali w futbol.
Dostał duże pieniądze, ale miał obiecać, że będą sukcesy. No to zaczął je robić. Po swojemu. Klub „Fryzjera” Amica Wronki podejrzanie szybko piął się w górę i robił awans za awansem. Z A klasy dotarł na szczyt – do I ligi. Co zrozumiałe, wraz z sukcesami rosła też pozycja „Fryzjera” w klubie. A on z każdym kolejnym sukcesem upewniał się, że metody, które stosuje są właściwe, bo przynoszą rezultaty. Stosował je zatem nadal i poszerzał swój „repertuar”.