Putin kasy na futbol nie szczędził nigdy. Szefowi FIFA Gianniemu Infantino wręczył w 2019 roku order. Nie, nie z kartofla. Prawdziwy, rosyjski. Order przyjaźni.
Zarobić dał, działaczy ugościł, hojnych sponsorów dla UEFA zapewnił. I nikomu nie kazał rozliczać się z drobnych. A jak stadiony na mundial 2018 stawiał czy obiekty na igrzyska w Soczi budował, to mnóstwo firm się przy tym obłowiło. Oczywiście firm nieprzypadkowych. I nikt się nie złościł, że jakoś tak drogo wyszło.
Fortuny oligarchów rosły jak na drożdżach, ale tylko dlatego, że drenowały państwową gospodarkę. A wiadomo, że jak coś jest państwowe, czyli wspólne to jest… niczyje. Można kraść.
Znamy to wszyscy dobrze, bo i w Polce czasy komuny wypaczyły całym pokoleniom poczucie moralności. Przyzwoity – jak to gdzieś przeczytałem, ale nie pamiętam gdzie – był ten, który nie kradł zawsze, a jedynie wtedy kiedy musiał.
Przyzwoitość w środowisku piłkarskim (zarówno polskim, jak i międzynarodowym) to jest towar deficytowy. Ale chyba nawet nie za bardzo pożądany. Dlaczego? Bo w tym kręgu da się funkcjonować bez takiej kuli u nogi jak przyzwoitość.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.