Legia Warszawa po przerwie „wzięła się do roboty”, ale nie dała rady. Górnik pogrążył Wojskowych

Legia Warszawa po przerwie „wzięła się do roboty”, ale nie dała rady. Górnik pogrążył Wojskowych

Josue Pesqueira, Jesus Jimenez
Josue Pesqueira, Jesus Jimenez Źródło:Newspix.pl / PressFocus
Legia Warszawa i Górnik Zabrze zafundowali kibicom prawdziwą emocjonalną przeprawę. Oba zespoły miały „swoje dwie minuty” podczas spotkania 15. kolejki PKO BP Ekstraklasy.

Wyglądało tak, jakby mecz Legii z Górnikiem Zabrze miał skończyć się tak, jak kilka poprzednich w wykonaniu Wojskowych – fatalną bądź wstydliwą porażką. 15 minut przerwy odmieniło zawodników Marka Gołębiewskiego i dało nadzieję, że tym razem może być inaczej. Przegrana jednak czaiła się za rogiem, a swoje oblicze ukazała Legionistom w samej końcówce spotkania.

Ekstraklasa. Legia Warszawa na pierwszą połowę „nie wyszła”

Pierwsza połowa w wykonaniu Górnika Zabrze była bardzo solidna. 10 strzałów, z czego siedem celny, zaowocowało bardzo dobrym wynikiem do przerwy. Pierwszego gola dla Zabrzan zdobył Erik Janża. Słoweniec wykorzystał dośrodkowanie Jesusa Jimeneza i uderzył piłkę prosto w bramkarza. Ten jednak popełnił błąd i przepuścił futbolówkę między nogami. Dwie minuty później strzał na bramkę oddał Jimenez. Miszta w legijnej bramce sparował piłkę pod nogi Łukasza Podolskiego, a ten dzięki odrobinie szczęścia zdołał skierować piłkę do siatki.

Legia Warszawa „wzięła się do roboty”

Na początku przerwy kapitan Legii Warszawa Artur Jędrzejczyk udzielił w telewizji Canal+ wywiadu, w którym w wojskowych słowach określi cele na najbliższe 45 minut. – Musimy się k**** wziąć do roboty i tyle – stwierdził popularny „Jędza”. Jak powiedział, tak zrobił. Legia Warszawa wyszła na drugą połowę spotkania zupełnie odmieniona. Już w 52. minucie gola kontaktowego zdobył Mateusz Wieteska. 120 sekund później Wojskowi cieszyli się z trafienia wyrównującego. Jego autorem był Ernest Muci. Albańczyk oddał mocny strzał, a bramkarz popełnił fatalny błąd, źle sparował piłkę i wbił ją sobie między nogami do bramki.

Po 15 minutach dominacji Legii Warszawa w drugiej połowie gra z obu stron trochę siadła. Górnik nie imponował już taką dokładnością w rozegraniu, jak podczas pierwszych 45 minut. W końcówce spotkania wydawało się, że Górnik Zabrze rzutem na taśmę wyszedł na prowadzenie, ale okazało się, że u źródła akcji Jimenez w momencie podania był na pozycji spalonej. Co ciekawe, Artur Jędrzejczyk ruszył po całe sytuacji z pretensjami do Slisza, czyli kolegi z drużyny, za co został ukarany żółtą kartą.

Legii nie udało się jednak uniknąć kolejnego błędu i bramki Krzysztofa Kubicy. W szóstej doliczonej minucie pomocnik skierował po dośrodkowaniu Janży piłkę do siatki głową i sprawił, że Legia Warszawa przegrała siódmy mecz z rzędu w Ekstraklasie (2:3).

Czytaj też:
Artur Jędrzejczyk nie wytrzymał na wizji. „Musimy się k**** wziąć do roboty”

Opracował:
Źródło: WPROST.pl