Wyglądało tak, jakby mecz Legii z Górnikiem Zabrze miał skończyć się tak, jak kilka poprzednich w wykonaniu Wojskowych – fatalną bądź wstydliwą porażką. 15 minut przerwy odmieniło zawodników Marka Gołębiewskiego i dało nadzieję, że tym razem może być inaczej. Przegrana jednak czaiła się za rogiem, a swoje oblicze ukazała Legionistom w samej końcówce spotkania.
Ekstraklasa. Legia Warszawa na pierwszą połowę „nie wyszła”
Pierwsza połowa w wykonaniu Górnika Zabrze była bardzo solidna. 10 strzałów, z czego siedem celny, zaowocowało bardzo dobrym wynikiem do przerwy. Pierwszego gola dla Zabrzan zdobył Erik Janża. Słoweniec wykorzystał dośrodkowanie Jesusa Jimeneza i uderzył piłkę prosto w bramkarza. Ten jednak popełnił błąd i przepuścił futbolówkę między nogami. Dwie minuty później strzał na bramkę oddał Jimenez. Miszta w legijnej bramce sparował piłkę pod nogi Łukasza Podolskiego, a ten dzięki odrobinie szczęścia zdołał skierować piłkę do siatki.
Legia Warszawa „wzięła się do roboty”
Na początku przerwy kapitan Legii Warszawa Artur Jędrzejczyk udzielił w telewizji Canal+ wywiadu, w którym w wojskowych słowach określi cele na najbliższe 45 minut. – Musimy się k**** wziąć do roboty i tyle – stwierdził popularny „Jędza”. Jak powiedział, tak zrobił. Legia Warszawa wyszła na drugą połowę spotkania zupełnie odmieniona. Już w 52. minucie gola kontaktowego zdobył Mateusz Wieteska. 120 sekund później Wojskowi cieszyli się z trafienia wyrównującego. Jego autorem był Ernest Muci. Albańczyk oddał mocny strzał, a bramkarz popełnił fatalny błąd, źle sparował piłkę i wbił ją sobie między nogami do bramki.
Po 15 minutach dominacji Legii Warszawa w drugiej połowie gra z obu stron trochę siadła. Górnik nie imponował już taką dokładnością w rozegraniu, jak podczas pierwszych 45 minut. W końcówce spotkania wydawało się, że Górnik Zabrze rzutem na taśmę wyszedł na prowadzenie, ale okazało się, że u źródła akcji Jimenez w momencie podania był na pozycji spalonej. Co ciekawe, Artur Jędrzejczyk ruszył po całe sytuacji z pretensjami do Slisza, czyli kolegi z drużyny, za co został ukarany żółtą kartą.
Legii nie udało się jednak uniknąć kolejnego błędu i bramki Krzysztofa Kubicy. W szóstej doliczonej minucie pomocnik skierował po dośrodkowaniu Janży piłkę do siatki głową i sprawił, że Legia Warszawa przegrała siódmy mecz z rzędu w Ekstraklasie (2:3).
Czytaj też:
Artur Jędrzejczyk nie wytrzymał na wizji. „Musimy się k**** wziąć do roboty”