Legia Warszawa przerwę zimową spędziła w strefie spadkowej, a tuż przed jej pierwszym meczem w wiosennej części sezonu została podstawiona pod ścianą. Chwilę wcześniej Termalica niespodziewanie pokonała Jagiellonię i zepchnęła Wojskowych na samo dno tabeli.
Josue wypracował Legii Warszawa dwie bramki
Mecz między podopiecznymi Piotra Stokowca oraz Aleksandara Vukovicia długo nie zachwycał. Obie drużyny od czasu do czasu pojawiały się w przeciwnych „jedenastkach”, aczkolwiek brakowało konkretów.
Legia wyszła na prowadzenie kilka minut przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę. Całą akcję na prawej flance rozpoczął… Pekhart. Rosły napastnik przytomnie oddał futbolówkę Josue, a ten oddał strzał. To jednak nie on pokonał Hładuna. Portugalczyk bowiem delikatnie skiksował i zamiast bramki zaliczył asystę do Rosołka. Młodzieżowiec tylko dołożył nogę do tego doskonałego, choć przypadkowego dogrania.
Mało tego, już w doliczonym czasie Wojskowi dołożyli drugie trafienie. Znów to Josue błysnął podaniem, tym razem jednak ewidentnie przez niego zaplanowanym. Po chwili na bramkę uderzył Skibicki, a tor lotu piłki przeciął jeszcze Kopacz. Interweniował głową, lecz zrobił to tak pechowo, że pokonał własnego bramkarza.
Piękna bramka kontaktowa Patryka Szysza
Zaraz po wznowieniu gry Zagłębie udowodniło, iż nie zamierza składać broni. Miedziowi na krótko rozegrali rzut wolny, co zupełnie zaskoczyło całą Legię. Podanie od Chodyny odebrał Szysz, po czym przymierzył zza pola karnego. Dodatkowo Boruc był zasłonięty przez kilku innych piłkarzy, w związku z czym nie zdążył odpowiednio interweniować przy wyjątkowo mocnym uderzeniu napastnika. Niewiele brakowało, aby mniej więcej po godzinie lubinianie cieszyli się z remisu, ale przy okazji kolejnej próby Szysza z rzutu wolnego (bezpośredniej) Boruc był bardziej czujny.
Te dwa uderzenia Szysza wyznaczyły moment, po którym to zespół Stokowca zaczął dominować nad przeciwnikami ze stolicy. Ci momentami byli wręcz tłamszeni przez Miedziowych we własnej „szesnastce”, co jednak nie przekładało się na kolejne okazje strzeleckie dla gospodarzy.
W chwili gdy wydawało się, że bramka wyrównująca wisi w powietrzu, pokazał się Wszołek. Skrzydłowy wszedł na murawę kilka chwil wcześniej, a za moment już cieszył się z trafienia na 3:1. Polak wykorzystał dobre podanie Celhaki, innego rezerwowego posłanego do boju przez trenera Vukovicia. Gospodarzy znów mocno zawiódł Kopacz, który znów fatalnie interweniował, wybijając futbolówkę idealnie na głowę wspomnianego pomocnika. Wynik starcia już się nie zmienił, a dzięki zwycięstwu Legia uciekła z ostatniego miejsca w tabeli na 15., bezpieczną lokatę.
Czytaj też:
Wyciekła taktyka reprezentacji Polski na mecz z Rosją? Wszystko przez jedno zdjęcie z Twittera...