Choć w drugim piątkowym meczu Ekstraklasy padł zaledwie jeden gol, drużyny Pasów i Biało-Zielonych stworzyły emocjonujące widowisko. Trzeba jednak przyznać, że to gospodarze byli dużo groźniejsi.
Pasy zbombardowały Lechię Gdańsk
Cracovia powinna prowadzić już od piątej minuty spotkania, kiedy fatalny błąd popełnił Kuciak. Słowak skiksował przy wybiciu piłki i ta trafiła prosto pod nogi rywala. Za chwilę na prawie pustą bramkę uderzał Rakoczy, ale nie wyprowadził swojej drużyny na prowadzenie. Lechię uratowała bowiem desperacka i znakomita interwencja Nalepy.
Niedługo potem inny młody zawodnik Pasów również zmarnował bardzo dogodną okazję. Myszor mknął prawym skrzydłem, dwóch jego kolegów nabiegało z przeciwnej strony pola karnego, a za nimi wracał tylko Kubicki. I co? To defensywny pomocnik był górą, bo udało mu się przeciąć dośrodkowanie w tej – zdawałoby się – beznadziejnej sytuacji. Później Kuciak znakomicie obronił też strzał, który oddał Jugas z bardzo bliskiej odległości.
Michał Rakoczy bohaterem Cracovii
Do czterech razy sztuka? Już w drugiej połowie kibice zebrani na stadionie przy ulicy Kałuży podskoczyli z siedzeń i serce zabiło im mocniej. Siatka zatrzepotała, ale… Nie było gola. Myszor nie wykorzystał bowiem okazji, która wynikła z przypadku. Golkiper Lechii mógłby nie mieć nic do powiedzenia, gdyby młodzieżowiec strzelał celniej.
W końcu jednak Pasy dopięły swego w 68. minucie, kiedy wyszli z kolejną znakomitą kontrą. Za wcześniej zepsutą akcję zadośćuczynił Rakoczy, który wpisał się na listę strzelców. Kłopoty Biało-Zielonych rozpoczęły się natomiast od straty Kubickiego na własnej połowie. Potem wystarczyła chwila, aby Rasmussen podał futbolówkę wspomnianemu pomocnikowi, który pokonał Kuciaka.
Cornel Rapa dobił przeciwników
Goście potem wyprowadzili tylko jedną groźną kontrę, kiedy Zwoliński minął Hrosso, ale miał zbyt ostry kąt, aby strzelić do pustej bramki. Zamiast tego Cracovia jeszcze dobiła rywali w 90. minucie za sprawą trafienia po rzucie rożnym.
twitterCzytaj też:
Beniaminek zaskoczył faworyta w meczu na śniegu. Sytuacja Śląska robi się coraz trudniejsza