Mamy nowego lidera Ekstraklasy! W meczu kandydata na mistrza nie obyło się bez kontrowersji

Mamy nowego lidera Ekstraklasy! W meczu kandydata na mistrza nie obyło się bez kontrowersji

Michał Skóraś i Jakub Kamiński w meczu Śląska Wrocław z Lechem Poznań
Michał Skóraś i Jakub Kamiński w meczu Śląska Wrocław z Lechem PoznańŹródło:Newspix.pl / Łukasz Skwiot / Cyfrasport
„Takimi meczami wygrywa się trofea” – mówi się, gdy drużyna nie prezentuje się dobrze, a mimo wszystko zwycięża w danym spotkaniu. To określenie idealnie oddaje przebieg starcia Śląska Wrocław z Lechem Poznań.

Wiele zmian w wyjściowym składzie dokonał Maciej Skorża względem tego, jak zazwyczaj zestawia jedenastkę Kolejorza. Miało to duże odzwierciedlenie w sposobie gry tej drużyny.

Groźny faul na Joao Amaralu w pierwszej połowie meczu Śląsk Wrocław – Lech Poznań

Od początku starcia to goście przeważali. Dyktowali warunki Wojskowym, ci dostosowali się do stylu gry rywali, aczkolwiek dobrze radzili sobie z nieśmiałymi atakami oponentów. Niestety jednak groźnych sytuacji brakowało. Chyba że liczyć tę, kiedy Tamas ostro zaatakował Amarala. Na szczęście wtedy Portugalczykowi nic groźnego się nie stało.

To on zresztą miał nieco później najlepszą sytuację do wyprowadzenia Lecha na prowadzenie, ale po dośrodkowaniu z lewej flanki fatalnie skiksował i nawet nie trafił w piłkę. Od czasu do czasu podopieczni trenera Tworka próbowali straszyć przeciwników kontrami. Kiedy już wydawało się, że naprawdę zmuszą van der Harta do wykazania się refleksem, coś psuli. Najbardziej obiecująco zapowiadała się akcja Quintany z prawej strony, aczkolwiek po wdaniu się w drybling nawet nie był w stanie oddać strzału.

Gol Michała Skórasia i dwie groźne sytuacje Dawida Kownackiego

Druga połowa rozpoczęła się doskonale dla Kolejorza. W kolejnym meczu Ekstraklasy poważny błąd popełnił Lewkot – obrońca nie trafił w piłkę, kiedy ta była w powietrzu i przez to stworzył duże zagrożenie pod własną bramką. Do futbolówki dopadł bowiem Skóraś, a po chwili cieszył się z gola po uderzeniu z ostrego kąta. Sędzie jeszcze miał wątpliwości, czy przy pojedynku z Lewkotem nie było faulu, ale ostatecznie takowego nie odgwizdał.

Niedługo potem swój zespół przed utratą drugiego gola uratował Janasik, wybijając piłkę głową z linii bramkowej. W polu karnym Śląska zrobiło się gorąco również w chwili, kiedy tam właśnie dryblować próbował Kownacki. Napastnik zwiódł przeciwnika, przewrócił się i… Nic, powtórki wykazały, że do tego upadku dodał sporo własnej inicjatywy. Ten sam zawodnik Lecha został też zablokowany nieco później przez Szromnika, kiedy Kownacki uderzał po dośrodkowaniu z lewej strony.

Czy Śląskowi Wrocław należał się rzut karny?

Piłkarze Śląska zdenerwowali się mocno mniej więcej na kwadrans przed ostatnim gwizdkiem. Wtedy w „szesnastce” Lecha doszło do starcia Satki oraz Piaseckiego. W pierwszej chwili wydawało się, że to może być rzut karny. Ostatecznie tak się jednak nie stało, choć oczywiście gospodarze byli innego zdania. Faktycznie jednak kontakt między zawodnikami był zbyt delikatny. Do końca spotkania jego wynik już się nie zmienił. Dzięki zwycięstwu Kolejorz awansował na pierwsze miejsce w tabeli Ekstraklasy.

Czytaj też:
Tak zareagował Czesław Michniewicz na wieść, z kim Polska zagra na mundialu. To wiele tłumaczy

Źródło: WPROST.pl