Mecz pełen zwrotów akcji niczym film sensacyjny. Tak się nie walczy o utrzymanie w Ekstraklasie

Mecz pełen zwrotów akcji niczym film sensacyjny. Tak się nie walczy o utrzymanie w Ekstraklasie

Ariel Mosór i Stefan Savić w meczu Wisła Kraków – Piast Gliwice
Ariel Mosór i Stefan Savić w meczu Wisła Kraków – Piast Gliwice Źródło: Newspix.pl / Jakub Gruca / Fokusmedia.com.pl
Znakomite widowisko obejrzeliśmy w ostatnim niedzielnym meczu 27. kolejki Ekstraklasy. W starciu Wisły Kraków z Piastem Gliwice padły cztery gole, ale gdyby było ich dwa razy tyle, nikt nie mógłby się dziwić.

Wisła Kraków jest w bardzo dużych tarapatach i musi zacząć seryjnie wygrywać, aby nie spaść do I ligi. Ta sztuka jednak jej się nie udała.

Stefan Savić z golem dla Wisły Kraków. Wszystko przez stratę gracza Piasta Gliwice

Świadkami pierwszej groźnej sytuacji w meczu staliśmy się dopiero po 28 minutach. Wtedy to rzut rożny wykonywał Poletanović i trzeba przyznać, że dośrodkował idealnie na głowę Frydrycha. Ten uderzał z bliskiej odległości, ale… Aż za bliskiej, ponieważ trafił jedynie w poprzeczkę.

Wisła wyszła na prowadzenie po dwóch kwadransach, a z gola cieszył się Savić. Zanim jednak trafił do siatki, fantastyczną pracę wykonał Manu. To właśnie on odebrał futbolówkę Kaputowi, który popełnił prosty błąd techniczny, kiedy przyjmował piłkę. Po chwili skrzydłowy już pędził lewym skrzydłem, wyprzedzając Huka. Co prawda obrońca jeszcze zdołał dogonić rywala, ale przy jego strzale interweniował tak pechowo, że futbolówka trafiła pod nogi Savicia, a ten uczynił to, co do niego należało.

Wielki pech piłkarzy Wisły Kraków i gol Kamila Wilczka z rzutu karnego

W 38. minucie powinno być już 2:0, ale gości znów uratowała fortuna. Do kolejnej znakomitej sytuacji strzeleckiej doszedł bowiem Manu, ale Placha wyręczył słupek. Później doskonałą okazję zmarnował również Ondrasek. Natomiast minute przed końcem pierwszej części starcia golkiper gliwiczan sparował na poprzeczkę kolejny bardzo groźny strzał Manu.

Następna bramka dla gospodarzy zdawała się wisieć w powietrzu, ale to nie oni ją zdobyli. Na początku drugiej połowy do ataku ruszyli podopieczni Waldemara Fornalika i szybko im się to opłaciło. Kądzior podał prostopadle do Sappinena, a ten wywalczył rzut karny. Co prawda były wątpliwości, czy Estończyk nie symulował przewinienia Biegańskiego, powtórki tego nie rozstrzygały, ale golkiper przynajmniej delikatnie chwycił napastnika za kostkę. Po chwili zaś Wilczek cieszył się z trafienia na 1:1.

Kamil Wilczek nie miał litości dla Wisły Kraków

Kilka minut później Mosór był bliski wyprowadzenia Piasta na prowadzenie, aczkolwiek po uderzeniu Mosóra głową, Biegański spisał się bez zarzutu. Trudno było też uwierzyć w to, że w kolejnej akcji Wilczek nie ustrzelił dubletu. Wystarczyłoby, aby do idealnej centry Kądziora tylko dostawił nogę, ale będąc oko w oko z bramkarzem, nawet nie trafił w piłkę.

Doświadczony snajper nie pomylił się jednak w kolejnej okazji, która wynikła z chaosu, jaki we własnej „szesnastce” wywołali zawodnicy Jerzego Brzęczka. Nie potrafiliby wybić futbolówki, by oddalić niebezpieczeństwo po stałym fragmencie, więc w końcu przejął ją Czerwiński i zacentrował „na nos” do Wilczka, a ten strzelił na 2:1.

Dor Hugi sprytniejszy niż obrońcy Piasta Gliwice

Czy to był ostatni zwrot akcji w całym starciu? Skądże, już w 70. minucie znów mieliśmy remis, bo do siatki trafił Hugi. Izraelczyk spędził na murawie niewiele czasu, ale i tak udało mu się zaskoczyć defensywę przeciwników. Jako pierwszy dopadł do piłki odbitej przez Placha i nie pomylił się z bliskiej odległości. Więcej goli już nie padło, co musi być wynikiem rozczarowującym przede wszystkim dla Białej Gwiazdy, która wciąż pozostaje w strefie spadkowej.

Czytaj też:
Szalona druga połowa w ważnym meczu Ekstraklasy. Zwyciężyli dzięki bramce w ostatnich sekundach!

Źródło: WPROST.pl