Raków Częstochowa miał przed sobą w meczu 30. kolejki z Górnikiem Łeczna proste zadanie – wygrać, by nadal być liderem tabeli PKO BP Ekstraklasy, ponieważ wcześniej zwycięstwo zapewnił sobie Lech Poznań. Podopieczni Marka Papszuna w pierwszej połowie konsekwentnie realizowali swój plan, ale w drugiej musieli nieco się przyłożyć, by dowieźć wynik do ostatniego gwizdka i cieszyć się z trzech punktów.
Górnik Łęczna po 30 minutach osłabł
Górnik Łęczna przez pierwsze 30 minut prezentował się przyzwoicie i dawał nadzieję swoim kibicom, którzy najprawdopodobniej będą musieli pogodzić się niedługo ze spadkiem do niższej ligi. Jak tylko goście osłabli, Raków rozpoczął ofensywę, której uwertura została przedstawiona w postaci gola Iviego Lopeza. Całkiem niski pomocnik zdołał oddać w polu karnym przeciwnika strzał głową, a gdy to nie poskutkowało, złożyć się jeszcze do dobitki, która już okazała się sukcesem. Jeszcze przed zejściem na przerwę Raków wyszedł na prowadzenie 2:0 i wydawało się, że wszystko będzie szło w stronę deklasacji w drugich 45 minutach. Tak się jednak nie stało.
Raków zwolnił tempo. Goście postraszyli pretendentów do mistrzowskiego tytułu
Raków Częstochowa w drugiej połowie spotkania wyraźnie obniżył loty. Dodatkowo podopieczni Papszuna nie wykazywali się skutecznością w okazjach, które zdołali sobie na przestrzeni czasu wypracować. W ostatnich 20 minutach spotkania zrobiło się nerwowo, ponieważ po zmianach, jakich dokonał trener Górnika Łęczna, goście zaczęli wywierać coraz większą presję. W 71. minucie bramkę na 1:2 zdobył zmiennik Jason Lokilo, który otrzymał świetne podanie prostopadłe góra i pewnie wykorzystał sytuację oko w oko z bramkarzem.
Raków zdołał obronić wynik i ponownie znalazł się na szczycie tabeli. Do końca sezonu pozostały podopiecznym Papszuna trzy mecze – z Cracovią, Zagłębiem Lubin i Lechią Gdańsk.
Czytaj też:
Slonina zdecyduje się na reprezentację Polski? Złożył Michniewiczowi deklarację