Można się zżymać na ten fakt, ale o triumfach danej drużyny w dużej mierze decyduje to, jakie transfery przeprowadza. Nie istnieje co prawda jedna recepta na odniesienie sukcesu w tej sferze, aczkolwiek nie da się nie zauważyć, że w Ekstraklasie pewne modele działania funkcjonują lepiej, inne zaś dużo gorzej. Na tym tle wyraźnie wyróżnia się Raków Częstochowa.
Raków Częstochowa odrzucił drogi innych klubów Ekstraklasy
Klub prowadzony przez Michała Świerczewskiego, właściciela X-Komu, bynajmniej nie poszedł najłatwiejszą drogą. Jego politykę w kontekście selekcjonowania i sprowadzania piłkarzy trudno zakwalifikować do jakiejś szufladki. Nie jest tak, że pod Jasną Górę zjeżdżają tłumy obcokrajowców, jak niegdyś do Korony Kielce czy niedawno Cracovii, bo „Polacy są zbyt drodzy”. Inna sprawa, że wielu faktycznie pełni wiodące role w zespole.
Z drugiej strony w Częstochowie nie zafiksowano się na punkcie naszych rodaków i nie stawia się na nich w ramach jakiejś wydumanej filozofii. W Rakowie nie liczy się też na dawno wygasłe gwiazdy w stylu Richmonda Boakye czy Eduardo.
Działaczom klubu z województwa śląskiego znacznie bliżej do nieco idealistycznego podejścia rodem z Football Managera. Kto grał w tę grę, na pewno wielokrotnie przejmował jakiś słaby klub, znajdował wielkie talenty w nieoczywistych miejscach, a potem dzięki nim budował futbolową potęgę. I w ten właśnie ryzykowny, aczkolwiek efektywny sposób Raków wypracował sobie pewien handicap nad resztą ekstraklasowej stawki.