Kibice Legii Warszawa mogą się zżymać – i mają do tego pewne prawo – na to, jak wyglądają transferowe przygotowania klubu do kolejnego sezonu. Przez lata przyzwyczaili się bowiem, że walka o najwyższe laury w rodzimych rozgrywkach determinowały czynione wzmocnienia i odwrotnie. Po fatalnych rozgrywkach 2021/22 Wojskowi musieli jednak zdefiniować się na nowo, bo z ekstraklasowej czołówki wypadli z hukiem, lądując na 10. miejscu. A że przy okazji ich budżet skurczył się współmiernie do ligowej renomy, wniosek nasuwa się sam.
Dyrektor sportowy Legii Warszawa tonuje nastroje
Legia nie jest już wielkim klubem nawet w polskiej skali. Jest klubem przeciętnym. Żebyśmy się jednak dobrze zrozumieli: marka, liczba kibiców, historia – to wszystko bynajmniej nie poszło w diabły, aczkolwiek pod kątem organizacyjnym w rok Legia poczyniła gigantyczny regres. Na tyle duży, by przygotowania do sezonu 2022/23 czynić nie z pozycji kandydata do mistrzostwa, lecz zdecydowanie bardziej pokornie.
To właśnie przebija się z wypowiedzi Jacka Zielińskiego, który niedawno udzielił krótkiego wywiadu „Super Expressowi”.
– Mistrzostwo będzie marzeniem, a puchary czymś realnym tylko pod warunkiem, że zrobimy dobre okno transferowe. Mamy stawiać sobie cele ze sfery marzeń, a nie na podstawie realnych przesłanek? Nie będę oszukiwał i mówił: „tak, zostaniemy mistrzami”. Wolę coś robić, zamiast gadać – stwierdził.
W dalszej części dodał jednak, że w Legii na razie nawet nikt nie stawia sobie celów sportowych, bo kadra nie jest kompletna, a do końca okienka zostało mnóstwo czasu. – My się przebudowujemy, jest nowy sztab, nowy trening. Nie chcę, by doszło do eskalacji oczekiwań – dodał. Na tej podstawie pewien cel jednak da się określić. Legia powinna przede wszystkim znormalnieć. Nie emanować pychą na lewo i prawo, nie traktować nikogo z góry, lecz skupić się na pracy u podstaw.