Niedźwiedzia siła, z jaką Widzew miażdży rywali w Ekstraklasie

Niedźwiedzia siła, z jaką Widzew miażdży rywali w Ekstraklasie

Janusz Niedźwiedź
Janusz Niedźwiedź Źródło:PAP / Roman Zawistowski
W piątkowy wieczór drużyna Widzewa Łódź awansowała na pozycję wicelidera Ekstraklasy. Napisać, że to niespodzianka to mało, bo tak naprawdę jest to wręcz sensacja. Tego nikt się nie mógł spodziewać po beniaminku, który jeszcze kilka miesięcy temu z trudem wygrzebał się z 1.ligi. Architektem obecnych sukcesów Widzewa jest Janusz Niedźwiedź, trener, którego nazwisko do niedawna nic nie mówiło nawet piłkarskim ekspertom.

Widzew jest dla niego pierwszym klubem ze znaną marką. Drużynę z Łodzi odjął 1 lipca 2021, kiedy po raz kolejny nie udało się jej awansować do Ekstraklasy. Co oczywiście było ogromnym rozczarowaniem, bo Widzew to kawał historii polskiej piłki i ma mnóstwo kibiców. Nie tylko w Łodzi zresztą.

Przed Januszem Niedźwiedziem, tylko w ostatnich dwóch latach, z drużyną pracowało aż sześciu trenerów. Ale powrót do krajowej elity zapewnił jej dopiero ten nieznany szerzej 40-latek. Dostał szansę, mimo że jego dotychczasowe trenerskie CV nie było oszałamiające. Wcześniej prowadził Górnika Polkowice, Stal Rzeszów, NKP Podhale, Jorotę Jarocin i Radomiaka. Ale to w sumie niewiele znaczy, bo np. Marek Papszun, też pracował tylko w mniej znanych klubach, zanim objął Raków. Zresztą do Papszuna i klubu z Częstochowy, jeszcze w tym tekście wrócimy.

Nie od razu Widzew zbudowano

Januszowi Niedźwiedziowi wcale nie od razu tak znakomicie szło w Widzewie, a miał świadomość, że oczekiwania są ogromne. Najlepiej obrazuje to fakt, że klub z Łodzi sprzedał na ten sezon aż 16 tysięcy karnetów, co jest aktualnym rekordem Ekstraklasy. Żeby uchwycić właściwą skalę tego wyczynu, warto dodać, że druga w tym zestawieniu Legia, sprzedała aż o połowę mniej karnetów. Entuzjazm fanów Widzewa, zachwyconych powrotem do najwyższej klasy rozgrywkowej, był przeogromny. I – co ważne – nadal rośnie!

22 maja 2022 roku, wygrywając 2:1 z Podbeskidziem Bielsko-Biała, Widzew zrobił awans do Ekstraklasy. Wytęskniony, wyczekiwany, upragniony. Ale, jednak wcale nie taki oczywisty.

Bo jeszcze przed sezonem 2021/22 wcale nie było pewne, że Widzew zdoła zająć w 1. lidze jedno z dwóch pierwszych miejsc, które są premiowane bezpośrednim awansem o szczebel wyżej. W tamtym sezonie niekwestionowanym hegemonem rozgrywek na zapleczu Ekstraklasy była Miedź Legnica. Pewnie wygrała 1. ligę i to z dużą przewagą nad rywalami. A o drugą lokatę długo walczyło kilka drużyn. Ale na finiszu awans łodzianom mogła zabrać już tylko Arka Gdynia. Zarówno Widzew jak i drużyna z Trójmiasta zaliczyły w końcówce sezonu kilka potknięć, ale ostatecznie lepsza okazała się drużyna z Łodzi.

Widzewski charakter i team spirit

Jakie są źródła sukcesów Widzewa? Przede wszystkim dobra gra w defensywie, bo łodzianom jest bardzo trudno strzelić bramkę. Stracili zaledwie jednego gola w sześciu ostatnich meczach, a ich bramkarz Henrich Ravas aż 8 razy w tym sezonie schodził z boiska z czystym kontem!

– Dużo pracujemy nad prawidłowym zachowaniem całej drużyny w obronie i nad konsekwencją w grze defensywnej. Mam wielką satysfakcję, że naszą pracę z treningów widać później na boisku w czasie meczów – mówił Janusz Niedźwiedź w programie „Liga Plus Extra” w Canal Plus.

Chwalił też swoich współpracowników w sztabie trenerskim, pracowników klubu i samych piłkarzy. Widać, że w Widzewie wszyscy zgodnie wiosłują w tę samą stronę.

Pomaga też wspomniany wyżej entuzjazm kibiców, którzy szczelnie wypełniają trybuny i żywiołowo reagują na wydarzenia na boisku. Tu nie da się jedynie symulować zaangażowania, tu liczy się walka, czyli tzw. widzewski charakter. Tym właśnie mianem określało się pamiętną drużynę „wielkiego Widzewa” jeszcze z lat 80. poprzedniego stulecia.

Zespół Janusza Niedźwiedzia w godny sposób nawiązuje do tej chlubnej historii klubu. – Piłkarze mają nie tylko umiejętności, ale też tworzą drużynę. – My nie bazujemy na indywidualnościach, na tym, że ktoś nagle złapie wysoką formę. Ale to dobrze, bo nie jesteśmy uzależnieni od tylko jednego zawodnika, którego absencja powodowałaby, że nie umiemy sobie poradzić z rywalem. U nas każdy wnosi coś do drużyny i dzięki temu mechanizm pod nazwą „Widzew” funkcjonuje tak dobrze – mówił ostatnio Janusz Niedźwiedź w Canal Plus.

Piłkarze z „salonu odrzuconych”

Postawa Widzewa jest o tyle zaskakująca, że beniaminkowie zazwyczaj mają duże kłopoty po awansie do Ekstraklasy. Z trudem wiążą koniec z końcem, rozpaczliwie walczą o utrzymanie, a wielu z nich, już po pierwszym sezonie, musi wrócić do 1. ligi. Dotyczy to także dwóch innych niż Widzew tegorocznych beniaminków Ekstraklasy, czyli Miedzi Legnica i Korony Kielce.

Przed obecną kolejką ligową obie te drużyny znajdowały się w tabeli na miejscach spadkowych (16. Korona i 18. Miedź), a razem zdołały w sumie uciułać raptem 18 punktów. Tymczasem sam Widzew ma już 26!

Źródło: WPROST.pl