Na co nie zasłużył trener Leszek Ojrzyński?

Na co nie zasłużył trener Leszek Ojrzyński?

Leszek Ojrzyński
Leszek Ojrzyński Źródło:PAP / Piotr Polak
W Ekstraklasie trup ściele się gęsto. W sobotę został zwolniony kolejny trener. Tym razem padło na prowadzącego Koronę Kielce Leszka Ojrzyńskiego. Meczu z Piastem nawet nie przegrał (zremisował 1:1), ale nie miało to dla działaczy znaczenia. Tak jak nie miały znaczenia wszystkie wcześniejsze zasługi trenera, w czasie jego dwóch kadencji spędzonych w Kielcach.

Już kilkadziesiąt minut po spotkaniu z Piastem klub wydał oświadczenie, którego najważniejszym zdanie informowało o odsunięciu Leszka Ojrzyńskiego od prowadzenia pierwszego zespołu. Korona zdobyła się też na podziękowania dla trenera, bo kluby Ekstraklasy mają przecież swoje działy PR i komunikacji, więc nauczyły się już zwalniać szkoleniowców niby elegancko. Piszę niby, bo z prawdziwą elegancją nie ma to nic wspólnego.

Zawijanie w papierki od cukierków

Trzeba umieć czytać te podziękowania, bo są one tylko pozornie skierowane do trenera. W gruncie rzeczy chodzi o to, żeby kibice i dziennikarze odnieśli wrażenie, że wszystko jest w porządku, strony rozstały się w zgodzie, porozumieniu i wzajemnym szacunku. Tylko że w 90 procentach przypadków nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością. Zwolnienie z pracy jest zwolnieniem i każdy, kto je choć raz w życiu przeżył, wie, jakie towarzyszą temu emocje. I choćby tę przykrą sytuację nie wiem, jak mocno owijać w papierki od cukierków, to ten, którego zwolnienie dotyczy, nie da się nabrać.

Bo kiedy kibice czytają słodki komunikat z podziękowaniami i wyrazami wdzięczności, w zaciszu gabinetów zazwyczaj rozgrywa się już brutalna walka o pieniądze między klubem a zwalnianym trenerem. Trwa więc przeciąganie liny, padają niewybredne argumenty, o elegancji i wdzięczności działacze szybko zapominają. W końcu strony dochodzą do jakiegoś porozumienia, bo przecież zwalniany trener chce dostać pieniądze, a klub chce ich jak najmniej zapłacić. Od tego momentu szkoleniowiec staje się zakładnikiem takiego porozumienia, które najczęściej zawiera klauzulę milczenia. Dlatego kibice prawie nigdy nie dowiadują się, jak w praktyce kluby okazują swą „wdzięczność” wobec zwalnianego szkoleniowca. I jak im wypłacają obiecane należności. Książkę można by o tym napisać.

Działaczom się zapomniało

Mógłby zresztą taką książkę napisać sam Ojrzyński. Żeby odzyskać od Stali Mielec pieniądze wynikające z kontraktu, musiał interweniować w Piłkarskim Sądzie Polubownym, bo działaczom szybko „zapomniało się”, pod jakimi warunkami się podpisali. Z tego, co nam wiadomo Ojrzyński wywalczył jedynie połowę należnych mu środków.

Do Sądu Polubownego musiał też zgłaszać zaległości finansowe po zwolnieniu z Górnika Zabrze. Wtedy to, w jednym z wywiadów, Ojrzyński poinformował, że pieniądze jest mu winny również poprzedni klub, który prowadził, czyli Podbeskidzie Bielsko-Biała. Nie trzeba nawet wchodzić w szczegóły, żeby utwierdzić się w przekonaniu, że niestety to, jak kluby wywiązują się ze zobowiązań wobec trenerów, to jest wolna amerykanka, czyli postępowanie lekceważące wszelkie zasady.

Nie przesądzam, że podobnie będzie w przypadku rozstania Korony z Ojrzyńskim, oby nie. A jednak postawa klubu z Kielc wobec zasłużonego szkoleniowca pozostawia wiele do życzenia.

Najgorsza kadra w Ekstraklasie?

Pół roku temu Ojrzyński awansował z Koroną do Ekstraklasy w barażach, w dramatycznych okolicznościach (zwycięski gol Jacka Kiełba w 120. minucie meczu z Chrobrym Głogów). I to mimo obiektywnego faktu, że skład miał bardzo przeciętny. Żeby nie powiedzieć słaby.

Latem drużynę wzmocnił jedynie Bartosz Śpiączka, którego pozyskano z Górnika Łęczna za 45 tys. euro. I to były już wszystkie inwestycje w drużynę po awansie na wyższy, bardziej wymagający, szczebel rozgrywkowy. Pozostałych kilku piłkarzy pozyskano do Korony za darmo, bez kwot odstępnego. Ale trudno by było, któregoś z nich nazwać wzmocnieniem. Bo kto na to miano by zasługiwał? Sasa Balić? No, bez żartów.

W sobotę, gdy gruchnęła informacja o odsunięciu Ojrzyńskiego od prowadzenia drużyny, w fachowym programie dotyczącym Ekstraklasy „Liga+” w Canal Plus, eksperci byli niemiłosierni w kwestii jakości piłkarskiej, jaką dysponował trener Korony.

– Nie jestem przekonany, że decyzja o zwolnieniu Leszka Ojrzyńskiego jest prawidłowa – mówił w studio Igor Lewczuk, były reprezentant Polski. – Trzeba zawsze patrzeć, jakich trenerowi dano piłkarzy, jaką miał drużynę. Trzeba sobie zadać pytanie, czy inny szkoleniowiec zdoła z tymi samymi zawodnikami grać lepiej?

Źródło: WPROST.pl