Lech Poznań miał ogromnego pecha w meczu ze Stalą Mielec. Już wydawał się, że skorzysta na decyzji arbitra, już cieszył się z gola Mikaela Ishaka, a ostatecznie musiał przełknąć dwie gorzkie pigułki.
Stal Mielec – Lech Poznań. Dwa odwołane rzuty karne Kolejorza
Zgodnie z przewidywaniami to podopieczni Johna van den Broma byli bardziej aktywni i atakowali groźniej, choć prawdę mówiąc, mało konkretów z tego wynikało. Kiedy już dochodzili do pozycji strzeleckich, zawsze jakiś mielczanin w ostatniej chwili wstawił nogę i zablokował uderzenie. Niemniej mogła podobać się gra Ba Louy, który robił najwięcej wiatru w ofensywie, ale w sytuacji sam na sam zawiódł, uderzając w Mrozka.
Mniej więcej po upływie dwóch kwadransów Lechici domagali się rzutu karnego, ale go nie otrzymali. Jak się wydaje – słusznie, ponieważ po kiksie dwóch zawodników to piłka bardziej uderzyła Kasperkiewicza niż Kasperkiewicz piłkę. Sędzia uznał tę sytuację za zbyt przypadkową, by dyktować stały fragment. Taką samą decyzję podjął w 39. minucie. Na pierwszy rzut oka Kruk „skosił” Skórasia, lecz powtórki VAR wykazały, iż defensor Stali interweniował czysto. Do przerwy wynik się nie zmienił.
Mikael Ishak pechowcem w meczu Stal Mielec – Lech Poznań
Minęła godzina gry, zanim obejrzeliśmy pierwsze trafienie. Dopiero wtedy Ishakowi udało się pokonać Mrozka po dośrodkowaniu z prawego skrzydła i strzale głową. Poznaniacy cieszyli się z prowadzenia jednak tylko przez chwilę, ponieważ okazało się, iż Szwed był na spalonym. Ale czy na pewno? To niemała kontrowersja.
Podopieczni trenera Majewskiego od czasu do czasu podchodzili pod pole karne poznaniaków, aczkolwiek nie byli w stanie im mocniej zagrozić. Po drugiej stronie boiska działo się znacznie więcej, chociaż gospodarze bronili się skutecznie. Inna sprawa, że gościom brakowało też dokładności – tak, jak na przykład w sytuacji, gdy prostopadłe podanie do Ishaka okazało się odrobinę za mocne. A mógłby wyjść wówczas sam na sam…
Wynik meczu Stal Mielec – Lech Poznań. Sztuka marnowania okazji
W końcówce z kolei z groźną kontrą ruszył Sappinen, lecz i jego uderzenie zostało zablokowane w ostatniej chwili. Estończyk mógł zostać bohaterem Stali i (prawdopodobnie) sprawić ogromną niespodziankę, aczkolwiek zbyt długo prowadził futbolówkę. W 90. minucie zawiódł też Ishak. Choć Szwed skorzystał z niefrasobliwości Flisa w jego polu karnym, później huknął prosto w golkipera gospodarzy.
Mało tego, w doliczonym czasie do drugiej połowy jeden z Karlstroem wybił futbolówkę z linii bramkowej po uderzeniu jednego z graczy Stali. W związku z tym wynik meczu już się nie zmienił i w Mielcu nie obejrzeliśmy ani jednego gola.
Czytaj też:
Nabytek Radomiaka wyjawił anegdotę o Bruno Fernandesie. On to naprawdę powiedział!