Szaleństwo wokół hiszpańskiego futbolu bardzo Lewandowskiego pociąga

Szaleństwo wokół hiszpańskiego futbolu bardzo Lewandowskiego pociąga

Robert Lewandowski
Robert LewandowskiŹródło:PAP / PAP/Marcin Cholewiński
Jestem przekonany, że Robert wybrał Barcelonę świadomie, on w końcu chciał poczuć tę odrobinę szaleństwa, ten specyficzny klimat, jaki panuje wokół futbolu w Hiszpanii. Tutaj piłka to emocje okazywane na co dzień. Nie tylko na stadionie, ale też na ulicy czy w restauracji. Myślę, że Roberta pociągało właśnie to, charakterystyczne dla miejscowej kultury, powszechne podekscytowanie futbolem. Szczególnie że trafia do takiego klubu jak „Barca” – twierdzi Piotr Urban, komentator futbolu hiszpańskiego w Eleven Sport i Polsat Sport, koordynator w Akademii Piłkarskiej Legii Warszawa.

Dariusz Tuzimek, „Wprost”: Jak pan ocenia po debiucie Lewandowskiego w barwach FC Barcelony, to jak Robert odnalazł się w nowej drużynie? Na ile się już rozumie z kolegami?

Piotr Urban: No właśnie nadspodziewanie dobrze to poszło. W ogóle nie obawiałem się o to, czy Robert sobie poradzi, bo jego klasę piłkarską znamy, ale można się było zastanawiać na ile się będzie rozumiał z partnerami na boisku. I już ten pierwszy mecz był bardzo obiecujący. Zarówno skrzydłowi Ansu Fati i Raphinha, jak i inni zawodnicy, szukali Roberta, chętnie mu podawali. Widać, że potencjał tej nowej Barcelony jest bardzo duży, a z każdym dniem wzajemne zrozumienie w drużynie będzie rosło. Co ciekawe, nie tylko Robert, ale też pozostali nowi piłkarze, bardzo dobrze weszli do drużyny. Ja od początku uważałem, że Robertowi dobrze pójdzie w Barcelonie, bo skoro wszędzie mu dobrze szło, to dlaczego tutaj miałoby być inaczej?

Na co będzie stać tę przebudowaną drużynę Barcelony w tym sezonie?

O konkretach jeszcze za wcześnie mówić, ale na pewno na dużo. Widzieliśmy jak łatwo – szczególnie w pierwszej połowie – „Barca” kreuje groźnie sytuacje. I to na tle tak silnego rywala jak aktualny triumfator Ligi Mistrzów. Dobry piłkarz, taki jak Robert, zawsze będzie robił różnicę. Po jego transferze oczekiwania wobec Barcelony znacznie wzrosły. Dużo się mówi, że jest to zawodnik, który jest w stanie pozytywnie odmienić tę drużynę. Właśnie takiego środkowego napastnika brakowało im w poprzednim sezonie. I to nie tylko do gry ofensywnej, ale także do stosowania skutecznego pressingu, który będzie ważną bronią Barcelony w nowym sezonie.

Warto też zauważyć, że od początku tego amerykańskiego tournée najbardziej efektownie prezentuje się Raphinha. To oznacza, że odpowiedzialność za sukcesy drużyny nie będzie spoczywać wyłącznie na Lewandowskim. Spójrzmy, że na dzisiaj Xavi dysponuje w ofensywie olbrzymią siłą ognia, bo w ataku mogą zagrać: „Lewy”, Fati, Raphinha, Aubameyang, Ousmene Dembele, Ferran Torres, no i ciągle jest w klubie Memphis Depay. Naprawdę, jest kim grać!

Patrząc na Roberta w ostatnich dniach, widzę człowieka szczęśliwego, kogoś, kto jest bardzo pozytywnie nastawiony do swojego nowego miejsca pracy. On jest zazwyczaj bardzo wymagający wobec swojego otoczenia, a w stosunku do tych wszystkich wpadek organizacyjnych w Barcelonie jest z kolei bardzo tolerancyjny. Myślę, że gdyby – z jakichkolwiek powodów – musiał w reprezentacji Polski zagrać z numerem 12 na plecach – tak jak to było w niedzielnym spotkaniu z Realem – byłby wściekły. W PZPN-ie trzęsłyby się ściany…

Ha ha, myślę, że nawet mecz mógłby się nie odbyć (śmiech). Oczywiście żartujemy, ale rzeczywiście coś w tym jest. Widać, że Robertowi zależało, żeby trafić do FC Barcelony i – póki co – jest szczęśliwy jak ktoś, kto spełnił swoje marzenie. Dlatego właśnie stara się nie przejmować sprawami mniej ważnymi. One nie wyprowadzają go z równowagi. Widać, że całą koncentrację poświęcił na to, żeby dobrze wejść do drużyny, że skupił się na celu nadrzędnym. Nawet to, że nie wymachiwał rękami zniecierpliwiony na kolegów, że mu nie podają – co zdarzało się w reprezentacji czy Bayernie – to pokazuje jego pozytywne nastawienie, potwierdza, jak bardzo mu zależy na powodzeniu tego projektu.

Źródło: WPROST.pl