Wspaniałe parady bramkarzy, czerwona kartka i gole. Tottenham – Liverpool widowiskiem weekendu

Wspaniałe parady bramkarzy, czerwona kartka i gole. Tottenham – Liverpool widowiskiem weekendu

Andy Robertson
Andy Robertson Źródło:Newspix.pl / ZUMA
Liverpool walczył w meczu z Tottenhamem o zachowanie dystansu jednego punktu straty do liderującego Manchesteru City. Problemy The Reds w spełnieniu swojego założenia zaczęły się około 13. minuty.

Liverpool zajmował drugie miejsce w tabeli z dwoma punktami przewagi nad Chelsea, która ponownie zgubiła punkty, tym razem w starciu z Wolverhampton. The Reds mierzą jednak w mistrzostwo, a w tym celu należy patrzeć na liderujący Manchester City. Podopieczni Juergena Kloppa muszą wygrywać, by jeśli nie odrabiać, to chociaż nie zwiększać strat.

Premier League 2021/22. Harry Kane się odblokował

Do momentu meczu z Liverpoolem Harry Kane miał w sezonie 2021/22 tylko jedno ligowe trafienie na koncie. Sytuacja się zmienił w 13. minucie starcia z The Reds. Anglik dostał świetne podanie prostopadłe od Tanguya Ndombele i po ziemi w stronę długiego słupka oddał strzał, który minął Alissona. Po bramce dla gospodarzy ofensywa Spurs trwała jeszcze parę minut. Następnie do głosu doszli podopieczni Juergena Kloppa. Zupełnie w meczu niewidoczny był Diogo Jota, ale to właśnie on zdobył bramkę wyrównującą głową po dośrodkowaniu z lewej strony Andy'ego Robertsona.

Premier League 2021/22. Tottenham „zmarnowane sytuacje” Hotspur

Harry Kane co prawda przełamał się po wielu meczach posuchy, ale prawda jest taka, że z meczu mógł (a może nawet powinien) wracać z hattrickiem na koncie. Anglik raz nie trafił praktycznie do pustej bramki, a raz zupełnie niekryty nie trafił głową z bliskiej odległości. Napastnik chyba wziął przykład ze swojego koreańskiego kolegi Sona, który wcześniej nie zdołał strzelić bramki w sytuacji sam na sam z bramkarzem.

Marnując tyle wspaniałych okazji w meczu z Liverpoolem łatwiej jest przegrać, niż wygrać. Na 20 minut przed końcem spotkania przy bardzo dużym zamieszaniu Trent Alexander-Arnold dośrodkował piłkę, praktycznie nabijając ją na głowę Andy'ego Robertsona. Bardzo długo cała akcja była weryfikowana przez VAR, ponieważ był sprawdzany potencjalny faul i ewentualna ręka Mohameda Salaha, ostatecznie jednak The Reds objęli prowadzenie, którym nie za długo się cieszyli.

Już cztery minuty później z gola cieszył się Son, który wykorzystał błąd bezbłędnego do tej pory Alissona, który minął się z piłką. Koreańczyk zdołał trafić piłką do pustej bramki. Niedługo później kolejny z bohaterów Liverpoolu Robertson bezmyślnie sfaulował Emersona Royala i ujrzał za to czerwoną kartkę. Rozpoczęło się 13 minut walki o utrzymanie remisu. Spotkanie ostatecznie zakończyło się wynikiem 2:2.

Czytaj też:
Leeds rozbite przez Arsenal. We znaki dał się między innymi błąd Mateusza Klicha

Opracował:
Źródło: WPROST.pl