Zdjęcia mają pokazać kibicom, że robota idzie świetnie, w drużynie jest znakomita atmosfera, a kadrowicze w pełni akceptują nowego selekcjonera. Tego, że go nie pytają o słynne 711 połączeń z „Fryzjerem” to nawet pisać nie trzeba. Można odnieść wrażenie, że śmierdzące szambo afery korupcyjnej, które wybiło na tej inauguracyjnej konferencji już przyschło, więc uznano, że nie ma co tego ruszać.
W PZPN-ie mają prawo myśleć, że najgorsze już za nimi. Wtopa wizerunkowa prezesa i selekcjonera stała się co prawda faktem, ale w kraju, gdzie niemal codziennie wybucha jakaś afera, można liczyć, że uwaga kibiców skupi się na czymś innym.
Zresztą w PZPN-ie kombinują niegłupio. Jeśli reprezentacja przegra w Moskwie, to Michniewicza się zwolni i będzie po temacie. A z kolei dobry wynik w meczu Rosją przykryje wszystkie wątpliwości i zamknie usta tym, którzy pytają o niejasną przeszłość Michniewicza. Bo wynik niby usprawiedliwi wszystko. Absurdalna teoria, ale bardzo popularna.