Michał Karbownik – piłkarz, który z niebytu wraca na salony

Michał Karbownik – piłkarz, który z niebytu wraca na salony

Michał Karbownik
Michał KarbownikŹródło:Newspix.pl / FOT.EXPA
Jeszcze w sierpniu jego kariera znajdowała się w ślepym zaułku. Po dwóch miesiącach Michał Karbownik – którego Legia sprzedała dwa lata temu do Anglii za 5,5 miliona euro – wraca do świata piłkarzy żywych. Jego forma w Fortunie Duesseldorf eksplodowała, a selekcjoner reprezentacji Polski powołał go do szerokiej kadry na mundial.

Jeśli Karbownik pojedzie na mistrzostwa świata do Kataru, to jest jednym z nielicznych z szerokiego składu, który może się przebić nawet do podstawowej jedenastki Biało-czerwonych. Nie tylko dlatego, że jego dyspozycja tak poszła w górę, ale również z tego powodu, że na lewej stronie defensywy selekcjoner reprezentacji Polski nie ma wielkiego wyboru. Maciej Rybus został skreślony, bo gra w Rosji. Kamila Pestkę wykluczyła kontuzja. Tymoteusz Puchacz nie gra w Unionie Berlin, a Arkadiusz Reca ma ciągle problemy ze zdrowiem.

Za dobry na tę ligę

Czesław Michniewicz zamierza grać na mistrzostwach ustawieniem z trzema stoperami i dwoma wahadłowymi. Pierwszym wyborem selekcjonera na lewe „wahadło” jest Nicola Zalewski. Ale do tego właśnie wariantu taktycznego Karbownik też nadaje się znakomicie. Chyba nawet lepiej niż do roli klasycznego lewego obrońcy w czteroosobowym bloku defensywy. Jest szybki, dynamiczny, potrafi nie tylko dobrze dośrodkować piłkę w pełnym biegu, ale też zejść do środka i poszukać gry kombinacyjnej np. z wysuniętym napastnikiem, albo śmiało wejść w pole karne. Tak jak to zrobił choćby w niedawnym meczu ligowym z Karlsruher S.C. przy pierwszym golu dla Fortuny. W 11. meczach drużyny z Duesseldorfu zaliczył 4 asysty. I to w pięciu meczach z rzędu!

Zachwycił się nim niemiecki „Bild”, który już obawia się, że „najlepszy boczny obrońca zaplecza Bundesligi”, po tym sezonie opuści Duesseldorf, bo stać go na grę w lepszym klubie i lepszej lidze. „Brighton zapłaciło za niego 5,5 mln euro, co w tym momencie jest zbyt wysoką kwotą dla Fortuny. Warto jednak dodać, że Karbownik ma szansę wyjazdu na mistrzostwa świata. Gdyby pokazał się na nich z dobrej strony, pewnie nie byłby zainteresowany kolejnym sezonem w 2. Bundeslidze. W takiej formie jest za dobry na tę ligę”– pisze „Bild”. – Jego gra w meczu w Karlsruhe była światowej klasy. To niewiarygodne, jakim przyspieszeniem dysponuje. Czasami rywale muszą go podwajać, dzięki czemu mamy więcej miejsca na boisku. Jednocześnie są elementy, nad którymi wciąż można z nim pracować. Muszę upominać go, aby bardziej trzymał się linii, zamiast ciągle ścinać do środka – mówi szkoleniowiec Daniel Thioune.

Powinniśmy skoncentrować się na jego rozwoju. Kto wie, gdzie skończymy w tym sezonie. Przede wszystkim cieszymy się, że on z nami jest i że nam pomaga. Mamy nadzieję, że nadal będzie grał w ten sposób – ocenia dyrektor sportowy Fortuny Klaus Allofs, były reprezentant Niemiec.

Co ciekawe, przy Karbowniku, który dopiero od tego sezonu dołączył do niemieckiego drugoligowca, odżył również drugi Polak grający w klubie z Duesseldorfu, Dawid Kownacki. Dobry początek sezonu w wykonaniu polskiego napastnika (7 goli i 6 asyst), niemieccy dziennikarze określili „zmartwychwstaniem” tego piłkarza, który miał wcześniej w Fortunie spore wahania formy. Teraz dobrą grę „Kownasia” dostrzegł selekcjoner, powołując również jego do szerokiej kadry na mundial. Dziś obaj mają szansę pojechać na turniej do Kataru. A jeszcze trzy miesiące temu nazwisko Karbownika w kontekście kadry nie przyszłoby nikomu do głowy. Bo kariera piłkarska Michała przez ostatnie półtora znalazła się w ślepym zaułku.

Kasa na koncie się zgadza, ale…

Nic nie zapowiadało, że transfer zagraniczny Karbownika będzie taką katastrofą. Wyjeżdżał z Polski jako mistrz kraju, zawodnik ograny już w Ekstraklasie i trzykrotny reprezentant Polski. Na jego usprawiedliwienie trzeba dodać, że przeniesienie się do Anglii zimą, czyli w środku sezonu, było złą decyzją. Legia – po niepowodzeniach w europejskich pucharach – potrzebowała pieniędzy, więc chciała go jak najszybciej sprzedać. Z jej perspektywy samo zostawienie Karbownika na wypożyczeniu z Brighton do końca rundy jesiennej Ekstraklasy było już sukcesem. Klub z Łazienkowskiej miał zbyt słabą pozycję negocjacyjną, by powalczyć o przedłużenie wypożyczenia „ Karbo” do końca sezonu. A właśnie te kilka miesięcy doświadczenia więcej, bardzo by się zawodnikowi przydały. Zresztą trzeba ocenić – z perspektywy czasu – że wybór klubu dla młodego legionisty nie był optymalny. Ale zarówno Legia, jak i Karbownik i jego menadżer Mariusz Piekarski, patrzyli przede wszystkim na aspekt finansowy. 2,5 roku gwarantowanego kontraktu z klubem z najlepiej płacącej na świecie ligi, to nie jest oferta, którą na spokojnie można wyrzucić do kosza, bo są pewne obawy, czy chłopak sobie poradzi. Kalkulacja była taka, że nawet jeśli sobie nie poradzi, będzie finansowo ustawiony na wiele lat. Więc cyfry na koncie młodego piłkarza zapewne się zgadzają, ale kariera ostro wyhamowała.

W Anglii Karbownik trafił do innego świata. Klub z Premier League to był dla niego kosmos. Co prawda Jakub Moder, który z Lecha Poznań też trafił do Brighton&Hove Albion w tym samym czasie, zaadoptował się dużo szybciej. Ale on był raczej wyjątkiem od reguły. Fizyczny futbol na Wyspach nie bardzo pasowały Karbownikowi. Nie mógł się w tym odnaleźć. W angielskim klubie doszli do wniosku, że Polak szybko pewnych barier nie przeskoczy, więc trzeba go dać na wypożyczenie, gdzieś zagranicę.

Tuż przed końcem letniego okienka transferowego – 28 sierpnia 2021 Karbownik został „rzutem na taśmę” wypożyczony do Olympiakosu Pireus. I tutaj znowu kamyczek do ogródka jego agencji menadżerskiej – czy nie można było przewidzieć, że mistrz Grecji to jednak zbyt wysokie progi dla kogoś, kto przez pół roku praktycznie nie grał?

Przez cały sezon w Olympiakosie „Karbo” pojawił się na boisku zaledwie 6 razy (jedna asysta) i uzbierał w sumie raptem 374 minuty na boisku. Częściej grywał w II-ligowych rezerwach w Olympiakosie B, ale – szczerze mówiąc – tam też furory nie zrobił. Grecy po roku „zwrócili” go do Brighton bez żalu.