Grudniowy incydent, jaki miał miejsce po meczu Legii Warszawa z Wisłą Płock, wciąż odbija się szerokim echem. Przypomnijmy, Wojskowi przegrali wówczas 0:1, a niezadowoleni pseudokibice wtargnęli do autokaru mistrzów Polski i zaatakowali piłkarzy. Najmocniej ucierpieli Luquinhas i Mahir Emreli, przez co media od razu zaczęły spekulować na temat ich przyszłości.
Transfery. Mahir Emreli chce odejść z Legii
Brazylijczyk ostatecznie zdecydował się pozostać w klubie i poleci na zgrupowanie do Dubaju. Tego samego nie można powiedzieć o Mahirze Emrelim, który nie zamierza uczestniczyć w przygotowaniach do rundy wiosennej. Jak podawał portal Weszło.com, Azer wynajął prawnika, który prowadzi negocjacje z Legią Warszawa. Jeśli stołeczny klub nie zgodzi się na rozwiązanie umowy z winy klubu, napastnik bierze pod uwagę nawet jednostronne rozwiązanie kontraktu.
Wiele wskazuje na to, że Wojskowi nie pójdą na ugodę. – Mahir Emreli ma obowiązujący kontrakt, a zgodnie z tym powinien stawić się jutro na testach razem z pozostałą częścią drużyny – przekazał we wtorek 4 stycznia nowy dyrektor sportowy Legii, Jacek Zieliński.
Transfery. Szatnia reaguje na decyzję Azera
Serwis WP SportoweFakty, który rozmawiał z Zielińskim, przekazał nieoficjalnie, że zachowanie Emreliego nie podoba się pozostałym zawodnikom i budzi „coraz większy niesmak w szatni”. Wpływ na taki odbiór postawy Azera może mieć decyzja Luquinhasa, który również był ofiarą napaści pseudokibiców, ale mimo to zdecydował się zostać w Legii.
Emreli mimo to zamierza dążyć do jak najkorzystniejszego dla niego rozstania z Wojskowymi. W grę wchodzi m.in. wynegocjowanie niskiej kwoty odstępnego, dzięki czego Azer bez większych problemów mógłby zmienić klub jeszcze w zimowym okienku transferowym. W ostatnich tygodniach dużo mówiło się o zainteresowaniu napastnikiem ze strony węgierskich klubów – Ferencvarosu oraz MOL Fehervar.
Czytaj też:
Koniec spekulacji. Były reprezentant Polski ma nowy klub