Komentatorzy na całym świecie podkreślają, że dwukrotne przerwanie wyścigu jeszcze się w olimpijskim keirinie nie zdarzyło. Zwracają także uwagę, że zwykle w takich sytuacjach dyskwalifikuje się zbyt wyrywnych zawodników. Jury w Rio nie zdecydowało się jednak na taki krok. Według zasad przez pięć i pół okrążenia nie można wyprzedzić jadącego przed sportowcami na motorowerze mężczyzny. Mogą tu zrobić dopiero po jego zjeździe z toru.
Polska ekipa jest zdania, że nasz zawodnik został skrzywdzony przez sędziów, którzy bali się narazić dominującym w tej dyscyplinie sportu Brytyjczykom. – Gratuluję ci Damian. To co zrobiło jury to skandal – mówił po wyścigu prezes Polskiego Związku Kolarskiego Wacław Skarul. – Są w Międzynarodowej Unii Kolarskiej dwa rodzaje przepisów, dla potężnych i dla pozostałych – dodawał.
– Decyzja sędziów była dyskusyjna, ale też powtórki nie wyjaśniały wszystkiego, nie można było rozstrzygnąć jednoznacznie. A nikt nie chce zdyskwalifikować, jeśli nie jest pewien. Być może sędziowie w ogóle nie powinni odstrzeliwać wyścigu w którym wykroczenie było na granicy. Chyba im się udzieliła presją. Jako zawodnik przez siedem lat kariery nigdy czegoś takiego nie widziałem – mówił drugi polski zawodnik Krzysztof Maksel.
– Keirin to konkurencja nie tylko dla najmocniejszych fizycznie, ale i psychicznie. Tu jest tyle technicznych niuansów, które trzeba ogarnąć w jednej chwili, wszystko musi się zgrać. Wyścig kompletnie nieprzewidywalny. Nawet trzykrotny mistrz olimpijski Kenny może stracić nerwy gdy widzi, że za nim już grupka rusza do ataku, a on jeszcze nie może się zrównać z kołem motoru. Dziwnie to wygląda z boku, ale taki jest przepis. I wyglądało na to, że mistrz olimpijski może w finale nie pojechać – dodawał.