W poniedziałek poważnemu wypadkowi na torze saneczkarskim w Yanqing uległ Mateusz Sochowicz, reprezentant Polski i olimpijczyk z 2018 roku. Incydent był wynikiem niedopatrzenia obsługi toru. Biało-Czerwony dostał zezwolenie na start, ale po drodze bramka, oddzielająca damski tor od męskiego, okazała się zamknięta. Doszło do zderzenia, w wyniku którego nasz zawodnik musiał być hospitalizowany.
„Dostałem zielone światło, więc ruszyłem”
W rozmowie z Onetem Sochowicz przybliżył całą sytuację ze swojej perspektywy. – Na tym torze duży problem sprawiają dwa pierwsze wiraże. Dostałem zielone światło, więc ruszyłem. Pierwszy raz udało mi się spokojnie przejechać te dwa trudne wiraże. Nagle jednak zobaczyłem zamkniętą bramę na torze. Wypuściłem wtedy sanki spod siebie i przyjąłem pozycję jak narciarz zjazdowy – powiedział olimpijczyk.
Prędkość okazała się jednak za szybka i Polak nie zdążył się odbić, by przeskoczyć przeszkodę. – Dlatego mam poharatane nogi, a nie resztę ciała. Gdybym nie zareagował, to mogło dojść do tragedii – stwierdził Sochowicz. Zawodnik ma pękniętą rzepkę w lewym kolanie, natomiast prawa noga została rozcięta do kości, stąd pojawiły się pierwsze nieprawdziwe na szczęście informacje, jakoby saneczkarz doznał otwartego złamania.
Wypadek Sochowicza. „Zobaczyłem kość. Widok był niezapomniany”
– Zaraz po uderzeniu popatrzyłem na nogę. Zobaczyłem kość. Widok był niezapomniany. To był szok – wspominał pierwsze chwile po wypadku Sochowicz. – Od razu zwracałem uwagę na to, że trzeba uważać na lewe kolano, bo ono bardzo mnie bolało. Adrenalina robiła jednak swoje – dodał zawodnik.
Polak długo czekał na fachową pomoc. W końcu zajęli się nim niemiecki fizjoterapeuta i biało-czerwony specjalista Patryk Przerywacz. – Ekipa toru wykazała się wielką niekompetencją. Kompletnie nie wiedzieli, co robić. Jeden gość poszedł do mnie i rękawiczką chciał mi dotknąć kości. Tam działy się dantejskie sceny – mówił Sochowicz.
Co z igrzyskami olimpijskimi?
Polski saneczkarz wszystko podporządkował pod przygotowania do igrzysk olimpijskich w Pekinie. Teraz jego występ stanął pod bardzo dużym znakiem zapytania. Na wylizanie się z takiej kontuzji może Sochowiczowi najzwyczajniej w świecie nie starczyć czasu. – Jeszcze siebie nie skreślam. Żyję nadzieją na start w Pekinie. Gdyby Międzynarodowa Federacja Saneczkarska (FIL) dała mi „dziką kartę” i mógłbym skupić się tylko na rekonwalescencji, to może byłaby szansa – powiedział Sochowicz.
Zawodnik wskazał jednak jeszcze poważniejszy problem, który może go dotknąć. – Nie wiem, czy będę w stanie odbudować się psychicznie. Nie wiem, czy jeśli kiedykolwiek pojadę na tym torze, to nie będzie we mnie obawy, że zaraz zakrętem coś może na mnie czekać – stwierdził Polak.
Czytaj też:
Sousa wspominał pierwsze spotkanie z Lewandowskim. "Wyglądał na nieszczęśliwego"