Justyna Kowalczyk w swoim felietonie na łamach "Gazety Wyborczej" opowiedziała o początkach swojej kariery. Polka przyznała, że początek kariery był dla niej bardzo trudny.
"Żadna z moich wielkich rywalek nie przeszła podobnej drogi. One na tacy miały podane to, co my w Polsce musieliśmy wydzierać pazurami. Wtedy prawdopodobieństwo zdobycia przez dziewczynę z Polski Kryształowej Kuli w biegach było mniej więcej takie jak teraz to, że jakiś biały chłopak zacznie uciekać Boltowi na 100 m" - pisze o początkach swojej kariery Kowalczyk.
"Bolało bardzo. Odcinało prąd. Widziałam gwiazdki przed oczami, kanapki wiszące na drzewach, nie potrafiłam rozpoznać trenera, śnieg robił się zielony. Czołgałam się resztkami sił do mety, ale za każdym razem granicę bólu przesuwałam. Sezon za sezonem. Krok po kroku. Późno zaczęłam, więc z techniką też byłam na bakier. Sprzętem dysponowaliśmy takim, że lepiej nie wspominać" - czytamy dalej.
Więcej w "Gazecie Wyborczej".
"Bolało bardzo. Odcinało prąd. Widziałam gwiazdki przed oczami, kanapki wiszące na drzewach, nie potrafiłam rozpoznać trenera, śnieg robił się zielony. Czołgałam się resztkami sił do mety, ale za każdym razem granicę bólu przesuwałam. Sezon za sezonem. Krok po kroku. Późno zaczęłam, więc z techniką też byłam na bakier. Sprzętem dysponowaliśmy takim, że lepiej nie wspominać" - czytamy dalej.
Więcej w "Gazecie Wyborczej".