Legia Warszawa poinformowała, że pierwsze ustalania wskazują, że grupa osób weszła na teren stadionu „zgodnie z przyjętą praktyką po meczach wyjazdowych, co nie dawało ochronie obiektu podstaw do niepokoju”. Po wjeździe autokaru na parking doszło do ostrej wymiany zdań i szarpaniny z udziałem zawodników oraz członków sztabu, które łącznie trwały ok. 8 minut.
„Klub ma świadomość silnych emocji związanych z niepowodzeniem sportowym drużyny, ale jednoznacznie potępia wyrażanie ich w sposób odbiegający od przyjętych norm. Podstawową zasadą w Legii powinna być zasada wzajemnego szacunku. Nawet w trudnych i konfliktowych sytuacjach klub nie będzie tolerował przekraczania normalnie obowiązujących granic”.
Przedstawiciele mistrzów Polski zapewnili, że fakty związane z incydentem będą analizowane. „Na podstawie wyciągniętych wniosków klub podejmie wszelkie możliwe działania, aby zapewnić zawodnikom i wszystkim pracownikom klubu pełne bezpieczeństwo” – brzmi komunikat.
Informację o pobiciu jako pierwszy podał na Twitterze dziennikarz sportowy Krzysztof Stanowski.
Później więcej szczegółów opublikowano na łamach „Przeglądu Sportowego”. Kiedy autokar drużyny zatrzymał się na klubowym parkingu, do środka wszedł przywódca pseudokibiców, który „zaprosił” piłkarzy do wyjścia na zewnątrz. Zawodnicy spodziewali się słownej konfrontacji, zostali jednak od razu zaatakowani. Według świadków pseudokibice rzucili się na piłkarzy, uderzali w tył głowy i „z liścia” (czyli z otwartej dłoni) w twarz. Zawodnicy mieli też usłyszeć: „jeśli w kolejnym meczu zagracie tak samo, to znów przyjdziemy”. Zaatakowano nawet asystenta trenera Aleksandara Vukovicia – podaje „Przegląd Sportowy”. Nietknięty miał pozostać jedynie trener Legii Romeo Jozak.
Galeria:
Lech Poznań rozbił Legię 3:0. Internauci bezlitośni [MEMY]