Burdy na stadionie Lecha Poznań podczas meczu z Legią Warszawa nie były żadną niespodzianką. Od lat władze polskiej piłki, od klubów po centralę, tolerują kibiców łamiących prawo na stadionach. Życie toczy się od burdy do burdy. Dochodzi do zadymy, opinia publiczna jest oburzona, ktoś ponosi karę a potem sytuacja wraca do normy. Normy, zgodnie z którą normalny kibic nie może wybrać się na mecz piłki nożnej w Ekstraklasie z dzieckiem. No, chyba że zaryzykuje, iż usłyszy tysiące innych kibiców ryczących wulgaryzmy (tak, to też są kibice, pojęcie "pseudokibiców" maskuje problem). Nikt z tym nic nie robi. Wszyscy udają, że wszystko jest w porządku. Ktoś zrobi ładną oprawę meczową, to w nagrodę może łamać prawo. Bo na polskich stadionach nieustannie dochodzi do łamania prawa. Grupy skandujące przekleństwa czują się bezkarne, nie reagują na to skutecznie ani piłkarskie władze, ani nawet Policja, To skandal. Gdyby w środku miasta pojedynczy człowiek zaczął wykrzykiwać wiązanki z k... i ch... prawdopodobnie zostałby powstrzymany w ciągu kilkunastu minut. Gdy to samo robią tysiące, pozostają bezkarni. Stąd biorą się potem race na boiskach a od czasu do czasu większe zadymy. Na polskich stadionach trzeba wprowadzić zasadę Zero tolerancji. To jedyny sposób. Kibice łamiący prawo nie mogą mieć poczucia, że wszystko im wolno bo są właścicielami stadionu. Nie są. Kto odważny zrobi z nimi porządek?
Oskarżam władze polskiej piłki
Dodano:
Na stadionach piłkarskich trzeba wprowadzić zasadę Zero tolerancji.
Źródło: Wprost