Michał Świerczewski – człowiek, który w nieoczywisty sposób zbudował potęgę Rakowa Częstochowa

Michał Świerczewski – człowiek, który w nieoczywisty sposób zbudował potęgę Rakowa Częstochowa

Michał Świerczewski
Michał Świerczewski Źródło: Shutterstock / Mikolaj Barbanell
Niezdobycie przez Raków mistrzostwa Polski w tym sezonie, byłoby dla mnie zawodem i rozczarowaniem – mówi bez owijania w bawełnę Michał Świerczewski, choć większość działaczy piłkarskich unika tak mocnych i konkretnych deklaracji. Ale właściciel Rakowa Częstochowa nie ma w sobie nic z typowego polskiego działacza. I to jest właśnie jego wielka siła.

Świerczewski sam przyznaje, że na początku w środowisku piłkarskim patrzono na niego z góry. Jak na nuworysza, który za chwilę wyrżnie głową w podłogę. Bo o futbolu pojęcie zapewne ma mgliste. Bo niepotrzebnie próbuje reguły z biznesu przeszczepiać do polskiej piłki, a to przecież nie może się udać. Bo futbol to jest akurat dziedzina specyficzna, nieprzewidywalna i niejeden biznesmen z wielkimi sukcesami na koncie połamał sobie zęby na prowadzeniu klubu. Bo zanim „nowy” zorientuje się o co tu chodzi, to już go oskubią z kasy menadżerowie piłkarscy, działacze, zawodnicy, a nawet kibice.

Zakochany w Rakowie

I rzeczywiście takich przegranych postaci w polskim futbolu było mnóstwo. Ale nie jest to przypadek Michała Świerczewskiego. On poradził sobie tak dobrze, jak chyba żaden inny biznesman przed nim, który inwestował w polską piłkę. – Gdy wchodziłem do Rakowa, klub był zaledwie w II lidze. Ja też robiłem błędy, ale na tym poziomie nie były one aż tak kosztowne, jak w Ekstraklasie – mówi Świerczewski. – Obiegowa opinia mówi, że piłka nożna kompletnie różni się od biznesu, bo jest totalnie nieprzewidywalna. Nic podobnego, reguły są te same. Różnica jest jedna: w futbolu możesz robić wszystko dobrze a jedna akcja czy błąd zawodnika albo sędziego mogą przesądzić o sukcesie lub porażce drużyny w danym sezonie. Ale to jest ryzyko, które trzeba mieć wkalkulowane w koszty – dodaje właściciel Rakowa.

W odniesieniu sukcesów w klubie bardzo istotne było to, że dla Świerczewskiego wejście w Raków to nie była jedynie decyzja biznesowa. Jako częstochowianin był fanem tego klubu. Kochał Raków i chodził na jego mecze. A kiedy w 1998 roku drużyna spadła z I ligi (wtedy była to w Polsce najwyższa klasa rozgrywkowa, nie istniała jeszcze Ekstraklasy), to degradację Świerczewski przeżył na tyle mocno, że sam sobie obiecał, iż kiedyś ten Raków wprowadzi z powrotem na salony polskiej piłki. O ile będzie miał takie możliwości. A możliwości Świerczewskiego szybko rosły.

W 2002 roku, kiedy był na ostatnim roku studiów, wraz z kolegami stworzył małą firmę, która zaczęła zajmować się handlem komputerami i podzespołami do nich. Na początku sprzęt sprzedawano tylko w jednym małym sklepie o powierzchni 30 metrów kwadratowych przy ulicy Wolności w Częstochowie. Początkowo biznes wcale nie szedł rewelacyjnie, ale kluczowym momentem było przeniesienie handlu do sieci. Sprzedaż zwiększyła się lawinowo, a x-kom stale zwiększał swój asortyment i otwierał kolejne placówki stacjonarne. Dziś to już znana marka, także na rynku międzynarodowym, której przychody liczy się w miliardach złotych!

Nadal nienasycony

Jej właściciel biznesowo jest już spełniony, choć na pewno nadal nienasycony, bo uwielbia walkę z rynkowymi konkurentami. Tę żyłkę sportowca widać najmocniej, gdy patrzy się na to, jak rozwija Raków. Świerczewski nie lubi określenia „właściciel klubu”, ale wiadomo, że – choć są w klubie kolejni prezesi, jest Rada Nadzorcza – najważniejsze decyzje podejmuje właśnie on.

Swoją obietnicę z 1998 roku spełnił z naddatkiem. Raków nie tylko awansował do Ekstraklasy, ale od kilku sezonów jest jednym z najlepszych polskich klubów. Teraz chodzi już tylko o to, żeby był tym najlepszym.

W dwóch poprzednich sezonach Raków wygrał Puchar Polski, Superpuchar Polski i wicemistrzostwo Ekstraklasy. Gdy za drugim razem drużynie i działaczom wręczano srebrne medale, Świerczewski nie pofatygował się na uroczystą galę. – Dlaczego nie odebrałem srebrnego medalu? No przecież już taki w domu miałem. Robienie tego po raz drugi wydało mi się nudne – tłumaczył ostatnio w programie „Liga+ Ekstra” w Canal+. Ale dało się wyczuć, że był po prostu rozczarowany, że w sezonie 2021/22 Raków dał się na finiszu wyprzedzić w tabeli Lechowi Poznań.

Świerczewski, na pytanie czy ma takie amerykańskie podejście, że ten, kto jest drugim na mecie, jest pierwszym przegranym, odpowiada: – Tak, bo jeśli jesteś słabszy od rywala i kończysz jako drugi to jeszcze jest w porządku. Ale jeśli czujesz, że byłeś lepszy, ale skończyłeś jako drugi, no to rzeczywiście jesteś tym pierwszym przegranym – mówi właściciel Rakowa.

Dlatego w tym sezonie takiej wpadki być już nie może. Cel jest jasno postawiony zarówno przed trenerem Markiem Papszunem jak i drużyną. I potwierdzony publiczną wypowiedzią Świerczewskiego, który jest człowiekiem bezpośrednim, nie boi się mówić tego co myśli. Zapytany czy brak mistrzostwa Polski dla Rakowa w tym sezonie będzie rozczarowaniem odpowiada bez wahania: – Tak! Jeśli ktoś myśli w klubie inaczej, to powinien z Rakowa odejść.

Inteligentny wybór

30 grudnia 2016 roku – po 4 latach w roli sponsora – Świerczewski przejmuje 100 procent akcji Rakowa i zostaje jego właścicielem. Jak to się stało, że do II-ligowego wówczas klubu zatrudnił w kwietniu 2016 roku Marka Papszuna? Hasło marketingowe x-komu, które widnieje w recepcji częstochowskiej siedziby firmy, brzmi: „x-kom inteligentny wybór”. Więc także trenera zatrudniono zgodnie z tą właśnie maksymą.

W Canal+ Świerczewski opowiedział jak znalazł trenera, którego dzisiaj uważa się za topowego szkoleniowca w Polsce, ale w 2016 roku miał skromniutkie CV. Nazwy klubów, które wcześniej prowadził nie zwalały z kolan: GKP Targówek, KS Łomianki, Legionovia, Świt Nowy Dwór Mazowiecki. Skąd więc właściciel Rakowa wiedział, że Papszun to jest odpowiedni człowiek do poprowadzenia takiego projektu jak Raków?

– Jak znalazłem trenera Papszuna? W Internecie, jak wiele innych osób, które wcześniej zatrudniłem w firmie. W 2015 roku rozglądałem się za nowym sztabem dla drużyny. Doszedłem do wniosku, że musze postawić na młodego trenera, takiego z potencjałem do rozwoju. Szukałem trenera z licencją UEFA Pro lub UEFA A. Zwróciłem uwagę na Roberta Podolińskiego, który prowadził Cracovię. Imponowało mi przygotowanie fizyczne tej drużyny, bo uważałem, że na tym Raków powinien bazować. Sprawdziłem, że trenerem od motoryki jest w Cracovii Michał Mirota. Wpisałem jego nazwisko do wyszukiwarki i trafiłem na jego wypowiedź dla pewnego portalu o mazowieckiej piłce. On wymieniał nazwiska różnych trenerów i dało się wyczuć, że dla niego dużym autorytetem jest Marek Papszun. Więc wpisałem w wyszukiwarkę też to nazwisko – opowiadał Świerczewski.

Źródło: WPROST.pl