W pierwszej serii konkursu - w rywalizacji par - pojedynek z biało-czerwonych wygrał jedynie Stoch. Za skok na 132 m otrzymał notę 130,4 pkt i pokonał Austriaka Martina Kocha (134,5 m - 127,4 pkt), który awansował potem jako najlepszy z piątki "szczęśliwych" przegranych. Pozostali podopieczni trenera Łukasza Kruczka skakali gorzej od rywali. Kot (123,5 m) przegrał z Norwegiem Atle Pedersenem Roensenem (125,5), Żyła (122,5) z Japończykiem Junshiro Kobayashim (127), a Zniszczoł (113) z Rosjaninem Denisem Korniłowem (131,5). Po kontroli technicznej szczęście uśmiechnęło się do Żyły, bowiem jego rywal został zdyskwalifikowany za zbyt długie narty.
Liderem był Schlierenzauer. Austriak po skoku na 138 m wyprzedzał o 3,9 pkt reprezentanta gospodarzy Severina Freunda, który lądował pół metra dalej. 138,5 uzyskał także piąty w klasyfikacji Japończyk Daiki Ito. Przed nim plasowali się: Austriak Thomas Morgenstern i Czech Roman Koudelka. Stoch (siódma lokata) tracił do prowadzącego 9,8 pkt. W finale Schlierenzauer skoczył cztery metry bliżej, ale utrzymał pozycję lidera. Na drugie miejsce awansował Kofler (137,5 m). Najdłuższy lot kolejki, na 141,5 m, zapewnił Ito najniższy stopień podium. Także Stoch się znacznie poprawił - 137,5, ale do trzeciego miejsca Polakowi zabrakło mu 1,6 pkt.
Niedziela była szczęśliwa dla Austriaków. Dwóch z nich stanęło na podium, a czwarty był zdobywca Kryształowej Kuli w klasyfikacji generalnej PŚ w minionym sezonie Morgenstern. Z postawy swoich zawodników zadowolony był także ich trener Aleksander Pointner, który tego dnia obchodził 40. urodziny. Dzięki sukcesowi w Ga-Pa Schlierenzauer, mając siedem turniejowych zwycięstw TCS, awansował na czwarte miejsce listy wszech czasów imprezy, które dzieli z Finem Mattim Nykaenenem. W klasyfikacji tej prowadzą Norweg Bjoern Wirkola i Jens Weissflog (NRD/Niemcy) - po 10, przed Finem Janne Ahonenem - 9. Austriacy wygrali w Ga-Pa od 1958 roku trzynaście konkursów. Jednym z pięciu arbitrów na skoczni Schattenberg (HS 140, punkt konstrukcyjny 125 m) był Lech Pochwała.
zew, PAP