"Prawdziwym zagrożeniem dla demokracji w Egipcie jest armia"

"Prawdziwym zagrożeniem dla demokracji w Egipcie jest armia"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Po obaleniu prezydenta w Egipcie rządzi wojsko (fot. EPA/ABDELMONEIM ABU AL-FATUH /PAP) 
- Mimo obaw zachodnich mediów o wzrost politycznych wpływów islamu w Egipcie, największym zagrożeniem dla demokracji pozostaje armia i dopóki nie odda ona władzy, kraj ten będzie de facto dyktaturą wojskową - pisze Fareed Zakaria na stronach internetowych CNN.
Zakaria, redaktor naczelny międzynarodowej edycji "Newsweeka", zwrócił uwagę w tekście, który jest zapisem programu CNN pt. Global Public Square (GPS), na serię antyamerykańskich rysunków satyrycznych zamieszczanych ostatnio w egipskiej prasie rządowej, co - zdaniem Zakarii - jest próbą wzbudzenia niechęci Egipcjan do Stanów Zjednoczonych. Innym tego przykładem jest postawienie przed sądem ponad 40 pracowników organizacji pozarządowych, finansowanych głównie przez USA (NGO). Rząd egipski oskarża te organizacje o otrzymywanie nielegalnego finansowania z zagranicy, a także o działanie bez ważnych licencji rządowych, choć przyznano je jeszcze za rządów Mubaraka.

Egipt stawia czoła zagranicy?

Wśród oskarżonych jest 19 Amerykanów, w tym Sam LaHood, szef egipskiego biura Międzynarodowego Instytutu Republikańskiego z siedzibą w  Waszyngtonie, syn amerykańskiego sekretarza ds. transportu Raya LaHooda. Rząd w Kairze otrzymuje od USA 1,2 mld dol. rocznie, tym bardziej dziwne jest więc, że oskarża amerykańskie organizacje charytatywne o  nielegalne finansowanie z zagranicy - zwraca uwagę Zakaria. Inspirowanie antyamerykańskich nastrojów jest pomysłem i dziełem minister planowania i współpracy międzynarodowej Fajzy Abul Nagi, która należała do ekipy obalonego prezydenta Egiptu Hosniego Mubaraka i  przyjęła teraz strategię jednoczenia Egipcjan poprzez "stawianie czoła cudzoziemcom".

Problemem Egiptu dawne dyktatury

Abul Naga rozgrywa konflikty w podzielonym przejściowym rządzie i  zyskała poparcie armii, której przedstawiła pracowników organizacji pozarządowych jako jej szczególnie groźnych krytyków. Oskarżenie członków NGO pozwala ukazywać antyrządowe protesty w Egipcie jako działania inspirowane zza granicy - uważa Zakaria. Prawdziwym problemem Egiptu nie są obecnie partie o islamskich korzeniach, jak Bractwo Muzułmańskie, lecz przedstawiciele dawnej dyktatury, którzy nie chcą oddać władzy - pisze Zakaria i przypomina, że  czterech ostatnich prezydentów tego kraju - włącznie z Mubarakiem -  wywodziło się z sił zbrojnych. Teraz również wojskowi nie chcą oddać kontroli - nawet demokratycznie wybranemu parlamentowi.

Armia i jej wpływy gospodarcze

Armia ma też rozległe wpływy gospodarcze, a tymczasem wzrost gospodarczy Egiptu spowolnił, wynosi między 1 a 2 proc. (dawniej między 5  a 7 proc.), dramatycznie stopniały rezerwy walutowe - z 36 mld dol. w  styczniu 2011 roku do 16,3 mld dol. rok później. W połączeniu z  deficytem budżetowym sięgającym oficjalnie 8,7 proc., a według niektórych ekonomistów nawet 10 proc. PKB, stwarza to poważne obawy, że  Kair nie będzie w stanie zapłacić za towary importowane ani utrzymać kosztownego systemu subwencji rządowych.

"Egipska rewolucja będzie martwa aż wojskowi nie oddadzą władzy"

Notowania kraju są regularnie obniżane przez agencje ratingowe -  Standard & Poor's zmienił w piątek notę Egiptu z B+ na B - Kair nie  może więc zanadto liczyć na przyciągnięcie inwestorów. Po miesiącach zwlekania Kair zdecydował się podjąć znowu rozmowy z  MFW, by uzyskać 3,2 mld dol. pożyczki; do Banku Światowego Egipt zwraca się o kolejny miliard. Szef Banku Światowego Robert Zoellick powiedział jednak niedawno, że  Egipt powinien najpierw spełnić oczekiwania dotyczące "demokratyzacji kraju oraz transparencji". Jednak budowaniu demokracji zagraża to co zwykle: wojskowi - pisze Zakaria. - Dopóki oni nie oddadzą władzy, egipska rewolucja pozostanie martwa, a  kraj będzie nadal wojskową dyktaturą - konkluduje Zakaria.

ja, PAP