Kibice we Wrocławiu czekali na swoich ulubieńców i główne trofeum rozgrywek 48 godzin. Śląsk tytuł wywalczył w niedzielę w Krakowie, skąd zespół udał się do Warszawy, by w poniedziałek wziąć udział w gali podsumowującej sezon oraz odebrać złote medale.
Jeszcze przed przyjazdem autobusu z piłkarzami słychać było chóralne śpiewy. Skandowano m.in. "mistrz, mistrz WKS" oraz "cała Polska w cieniu Śląska". Prawdziwy wybuch euforii zapanował w momencie, kiedy drużyna dotarła na Rynek, gdzie czekał na nią prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz. "Dziękujemy, dziękujemy, dziękujemy" - kibice nie szczędzili gardeł.
Odpalono race i petardy, wystrzeliły korki od szampanów, a wokół na wszelkie sposoby odmieniano nazwę klubu. Zajęte były nie tylko w okna okolicznych budynków, wszystkie miejsca w barach i restauracjach. Niektórzy fani wdrapali się na latarnie, opanowali też pomnik Aleksandra Fredry.
Piłkarze oraz sztab drużyny, z trenerem Orestem Lenczykiem na czele, w przystrojonym barwami klubu autobusie kilka razy okrążyli Rynek. W rękach zawodników pojawiły się race i pochodnie. W górę powędrowało trofeum oraz ręce, którymi zachęcali fanów do jeszcze głośniejszej fety.
Wśród świętujących byli zarówno zagorzali sympatycy drużyny, jak i rodziny z dziećmi. Wszyscy byli jednak zgodni, że to święto całego Wrocławia. - Czekaliśmy na to 35 lat. Jesteśmy mistrzem i nie oddamy tytułu - powiedział jeden z kibiców. Śląsk wygrał rywalizację w ekstraklasie po raz drugi w historii. Poprzednio w 1977 roku.
zew, PAP