-Mam szczęście do dziwnych medali. Przed siedmioma laty w mistrzostwach świata też w stolicy Finlandii rozdawano takie z bursztynem w środku. Trofeum z MŚ z Berlina wygląda jak otwieracz do piwa, a z Edmonton jest z dziurami. Ten jest połamany, wygięty - ocenił zawodnik OŚ AZS Poznań.
Po raz ostatni w tej konkurencji Polak zdobył medal kontynentalnego czempionatu 54 lata temu. W 1958 roku po złoto sięgnął Tadeusz Rut i do tej pory było to jedyne miejsce na podium wywalczone wśród mężczyzn. Ziółkowski ma w dorobku medale wszystkich wielkich imprez - złoto olimpijskie z Sydney (2000) i trzy krążki mistrzostw świata - złoto z Edmonton (2001), srebro z Berlina (2009) i brąz z Helsinek (2005).
- Po raz pierwszy się jednak zdarzyło, żeby na odwrocie wygrawerowane było moje nazwisko z polskimi literami. To bardzo miłe - przyznał. Choć był to jego pierwszy medal mistrzostw Europy w piątym podejściu, nie uważa, by było go najtrudniej zdobyć.
- Taki był ten z Edmonton w 2001 roku. Jechałem na mistrzostwa świata jako aktualny mistrz olimpijski. Potem każdy z medali miał specyficzną wartość, bo zdobywany był po długiej przerwie. Mniej więcej co cztery lata, tylko ten udało mi się wywalczyć po trzech. Ostatni raz stałem na podium w 2009 roku w Berlinie - powiedział.
Nie spodobało się Ziółkowskiemu, że medale w Helsinkach rozdawane są w Event Parku, położonym nieopodal stadionu. - Nie przemawia to do mnie. Wyjście na stadion i dekoracja na obiekcie jest czymś całkiem innym. Nie można tego klimatu do niczego porównać. Dlatego najbardziej wspominam swoje wejście na podium w Sydney, kiedy akurat stadion był wypełniony po brzegi, bo wszyscy czekali na występ Australijki Cathy Freeman. Robi wrażenie sytuacja, gdy 100 tysięcy ludzi podnosi się z krzesełek, bo mają grać polski hymn. Tutaj takiej opcji nie było, ale może następnym razem - dodał. Po złoto w Helsinkach sięgnął Węgier Krisztian Pars (79,72), srebro zdobył Rosjanin Aleksiej Zagorny (77,40).
eb, pap