Michalska i Fularczyk, mistrzynie świata z 2009 roku, w dwójce podwójnej stanęły na najniższym stopniu podium, przegrywając z osadami Wielkiej Brytanii i Australii. Witkowski w czasie wyścigu, podobnie jak inni trenerzy, trasę toru regatowego w Eton przemierzał na rowerze, krzycząc do swoich podopiecznych. - Dziewczyny mocno szarpnęły od początku, trochę się obawiałem. Krzyczałem nawet, żeby trochę zeszły z tempa, ale chyba mnie nie słyszały. Końcówka była naprawdę "miękka", bo Chinki się zbliżały. No, ale kto nie ryzykuje, to nie zdobywa medalu - mówił szczęśliwy Witkowski.
Szkoleniowiec nie ukrywał, że przed najważniejszym startem kłopotów nie brakowało. W ostatnich dniach na bóle w plecach narzekała Fularczyk. Zawodniczka Lotto Bydgostii WSG Bydgoszcz na finiszu była wykończona. Nie mogła wyjść o własnych siłach z łódki. - Martwiłem się o Magdę, na szczęście fizjoterapeuci i lekarze postawili ją na nogi. Dziewczyny naprawdę dały z siebie wszystko. Myślę, że ten brązowy medal oddaje, na co je stać w tej chwili. Osady Wielkiej Brytanii i Australii była zdecydowanie poza zasięgiem. Zamieszanie z torami akurat nam pomogło. Pierwotnie powinniśmy popłynąć na torze numer dwa, dostaliśmy trzeci, akurat obok najgroźniejszych rywalek w walce o brąz - podkreślił Witkowski.
Wioślarze zakończyli starty w Eton z jednym medalem. Druga osada trenowana przez Witkowskiego, czwórka podwójna kobiet, zajęła ósme miejsce. - Wrócę do Polski z poczuciem dobrze wykonanej pracy. Oczywiście, zawsze mogło być trochę lepiej. Ta czwórka to najmłodsza załoga w tym gronie i stale robi postępy. Za cztery lata będzie na poziomie dwójki podwójnej - zapewnił.
jl, PAP