- Nawet mimo kontuzji wierzyłem, że stać mnie na wysokie skakanie. Niestety nie udało się, sen prysł. Awans do finału nie powinien być problemem; wysokość 5,50 m jest praktycznie niczym. Zabrakło jednak paliwa, zabrakło mocy. Wyszedłem na stadion, nie wiedząc na co mnie stać. Do tego doszedł stres i tak to się skończyło. Jestem załamany, nie tak to sobie wyobrażałem - powiedział.
24 lipca prezes PKOl Andrzej Kraśnicki na wniosek PZLA podjął decyzję o dołączeniu Wojciechowskiego do składu olimpijskiej reprezentacji, mimo że ten nie zdołał uzyskać wymaganego przez związek minimum (5,72). Zimą zawodnik Zawiszy Bydgoszcz złamał kość jarzmową i przeszedł operację. Gdy wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze, 7 czerwca nabawił się podczas mityngu Diamentowej Ligi w Oslo kontuzji mięśnia dwugłowego. - Gdybym nie spróbował, nie mógłbym spojrzeć na siebie w lustrze. Podjęcie walki jest dla mnie bardzo ważne. Niestety, nie wyszło, ale mam nadzieję, że to doświadczenie zaprocentuje za cztery lata w Rio de Janeiro. W przyszłym roku czekają mnie mistrzostwa świata w Moskwie i chcę się tam pokazać z jak najlepszej strony - dodał Wojciechowski.
Do finału awansował za to drugi polski tyczkarz Łukasz Michalski. Ósmą pozycję w eliminacjach dała mu wysokość 5,60 m.
- Jestem bardzo zadowolony, cieszę się, że moje skoki zaczynają dobrze wyglądać. Najważniejsze, że ustabilizowałem technikę. W finale wszystko może się zdarzyć. Będę walczył o medal, ale 13 innych zawodników również. Szkoda, że w tym gronie zabraknie Pawła. Gdy odpadł, został na stadionie i mi pomagał; sygnalizował jaki jest wiatr, wskazywał miejsce odbicia. Z pewnością ma udział w moim awansie - podkreślił Michalski.
Natomiast do finału rzutu młotem udało się dostać dwóm Polkom. Anita Włodarczyk już w pierwszym podejściu uzyskała wynik o 2,68 m lepszy od wymaganego minimum, a co więcej, rezultat 75,68 m był najlepszym w eliminacjach. Dwunaste miejsce, ostatnie dające prawo walki o medale, zajęła Joanna Fiodorow (70,48). - Póki co to mój największy sukces, teraz chcę awansować do ścisłego finału. Myślę, że mogę rzucić w granicach 74 m. Wiadomo, nie będziemy ze sobą rozmawiały, bo każdy skupiony jest na tym co ma zrobić, ale świadomość, że jest się we dwie, czy jakiś uśmiech na pewno pomogą - zaznaczyła 23-letnia zawodniczka.
Decydujące zmagania, zarówno w skoku o tyczce jak i rzucie młotem, odbędą się podczas piątkowej sesji wieczornej zawodów lekkoatletycznych.
eb, pap