- Potrzebna jest rewolucja, mocny wstrząs. Nie będzie olimpijskiej turystyki. Państwo powinno wspierać najpopularniejsze i najbardziej prestiżowe dyscypliny sportu, a nie finansować całe spektrum dyscyplin, które i tak nie przyniosą nam sukcesów - ocenił minister obrony narodowej i sportu Darabos na łamach dziennika "Kurier". Darabos zaznaczył, że ma już dość sportowców, którzy przyczyn słabych rezultatów szukają wszędzie, tylko nie w sobie i psują rodakom radość oglądania zawodów olimpijskich.
Austria wysłała do Londynu 70 sportowców, którzy startują w 21 dyscyplinach. Ostatni raz z igrzysk reprezentanci tego kraju wrócili bez medalu w Tokio w 1964 roku. Cztery lata temu w Pekinie wywalczyli trzy medale - srebrny i dwa brązowe. - Jeśli nie dokonamy szybkich zmian, to zamiast cieszyć się z medali za cztery w Rio de Janeiro znowu będziemy na poziomie Luksemburga, który też nie ma medalu - dodał minister.
Krytyką ministra dotknięty poczuł się szef Austriackiego Komitetu Olimpijskiego (OeOC) Karl Stoss. - To aroganckie zachowanie i wypowiedź. Przecież minister sam był w Londynie przez tydzień w roli turysty i wtedy mu to nie przeszkadzało. Zamiast się obrażać i krytykować, powinniśmy racjonalnie przeanalizować sytuację - przekonywał Stoss. Dodał, że OeOC nie ma żadnego wpływu na związki sportowe, które odpowiadają za przygotowanie sportowców do igrzysk. - Zaczynamy zajmować się sportowcami kilka dni przed zawodami. Odpowiadamy za transport, musimy zgłosić ich do igrzysk, mamy zapewnić im akredytację, noclegi w wiosce, warunki do odpoczynku i przygotowania do startu. To wszystko - wyjaśnił i prosił, by wstrzymać się z rozliczeniem startu w Londynie do zakończenia zmagań.
PAP, arb