Żyła: popularność przyszła sama

Żyła: popularność przyszła sama

Dodano:   /  Zmieniono: 
Piotr Żyła (fot. MAREK KLIMEK/NEWSPIX.PL / newspix.pl) Źródło: Newspix.pl
Nie planowałem, że zacznę dokazywać do kamer, mówić „garbik, fajeczka", śmiać się i tak zdobędę popularność. Nie zabiegałem o nią. Sama przyszła, nawet nie wiem kiedy - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Piotr Żyła.
- Stronę na Facebooku tak naprawdę założyła żona, dopiero potem ja się wciągnąłem, i poszło. Jak ją polubiło pierwsze tysiąc osób, cieszyłem się, że ludzie akceptują mnie takiego, jakim jestem. Jak doszedłem do pięciu tysięcy fanów, to byłem pewien, że będzie ich już tylko ubywać - tłumaczy Żyła. Teraz ma już fanów ponad pół miliona. Według skoczka to "szaleństwo".

Brązowy medalista mistrzostw świata przyznaje, że każdy chciał zyskać na jego popularności. - Sponsorzy, producenci talk-show, organizatorzy maratonów, rajdów, dyrektorzy szkół, uczelnie. O tych, co mnie próbują wyciągnąć na piwko, nawet nie wspominam. Daję radę, grunt to robić swoje i się bawić. Ale dobrze, że już wracamy do treningów, wtedy łatwiej odmawiać. Bo ja w odmawianiu jestem fatalny. Tak bardzo, że teraz już w moim imieniu odmawia żona. Została moją menedżerką, jest nią od tych wspomnianych mistrzostw Polski. Tyle wtedy ludziom naobiecywałem, że ledwo potem wyszedłem na prostą - opowiada.

pr, "Rzeczpospolita"