Kijów: protest taksówkarzy. Rząd chce wozić gości na Euro tylko wybranymi firmami

Kijów: protest taksówkarzy. Rząd chce wozić gości na Euro tylko wybranymi firmami

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. sxc.hu) Źródło:FreeImages.com
Około 300 taksówkarzy protestowało na ulicach otaczających dzielnicę rządową w Kijowie przeciwko monopolizacji rynku przewozów taksówkowych przed piłkarskimi mistrzostwami Europy.

Uczestnicy akcji zagrozili, że jeśli rządzący zignorują ich postulaty, w maju ogłoszą ogólnonarodowy strajk. Protestujących próbowała powstrzymać milicja drogowa, która karała ich m.in. za  używanie klaksonów. Niezadowolenie kijowskich taksówkarzy wywołują przede wszystkim podejmowane przez władze próby monopolizacji przewozów gości piłkarskich Mistrzostw Europy. Ich obsługą miałyby się zajmować wyłącznie wybrane firmy - twierdzą kierowcy.

Miejskie władze zamierzają także wprowadzić obowiązek montowania w  taksówkach liczników i kas fiskalnych, oraz ujednolicić marki i kolory pojazdów, zajmujących się przewozami pasażerów. Kijowscy taksówkarze ostrzegają, że jeśli planowane przez władze stolicy zmiany wejdą w życie, minimalna stawka za przejazd wzrośnie z  obecnych 25 do 65 hrywien (z ok. 10 do 26 złotych).

Rynek przewozów taksówkowych w Kijowie jest niejednolity. Choć działa na nim wiele firm, zamówienie taksówki przez telefon często przysparza wielu problemów. Taksówkarze odmawiają na przykład wykonywania krótkich kursów tłumacząc, że im się to nie opłaca, albo -  że jest im nie po drodze. W takich przypadkach mieszkańcy Kijowa wychodzą na ulicę, gdzie prócz "wolnych" i oznakowanych taksówek, machnięciem ręki mogą zatrzymać także samochód prywatny. Cenę takiego kursu ustala się bezpośrednio z kierowcą. Zależy ona nie  tylko od odległości, którą pasażer zamierza pokonać, ale nierzadko od  jego wyglądu i... języka, którym się posługuje.

Cena dla rosyjskojęzycznego pasażera jest niższa. Nieco więcej zapłacą ludzie, mówiący po ukraińsku, gdyż to  oznacza, że nie mieszkają w stolicy - gdzie większość mieszkańców mówi po rosyjsku - i z pewnością nie orientują się w  miejscowych stawkach. Nieznający ukraińskich realiów cudzoziemiec narażony jest na największe ryzyko przepłacenia. Kierowcy zwykle żądają od nich dwukrotnie wyższej opłaty za kurs, niż od "swoich".

sjk, PAP