Pochodząca z Białorusi Kryscina Cimanouska otrzymała polskie obywatelstwo, dzięki czemu mogła wystąpić na mistrzostwach świata w Budapeszcie w Biało-Czerwonych barwach. Sprinterka do końca nie wiedziała, czy będzie mogła wziąć udział w tym czempionacie, więc swoje przygotowania skupiała na krajowym turnieju. – Gdybym wiedziała, że wystartuję, to mogłabym coś zmienić w przygotowaniach. Może byłoby lepiej i mogłabym przygotować się także mentalnie – powiedziała przed kamerami TVP Sport.
Kryscina Cimanouska: Byłam zdziwiona, że awansowałam
Ostatecznie biegaczka została dopuszczona do startu w lekkoatletycznych mistrzostwach świata w Budapeszcie. Cimanouskiej udało się nawet przebrnąć eliminacje biegu na 200 metrów. Sprinterka finiszowała z czasem 22.88, co było bardzo dobrym wynikiem, jak na jej krótki okres przygotowań. Ten wynik na szczęście dał reprezentantce Polski awans do półfinału, gdzie kwalifikowały się trzy pierwsze zawodniczki ze wszystkich sześciu biegów i sześć z najlepszymi czasami.
– Byłam zdziwiona, że awansowałam do półfinału. Naprawdę jestem bardzo szczęśliwa. Dałam z siebie wszystko. Może w drugim biegu będzie jeszcze lepiej – powiedziała w TVP Sport Cimanouska.
Dramatyczne obrazki po biegu Krysciny Cimanouskiej
Niestety tak nie było, bo sprinterka dobiegła do mety jako ostatnia z czasem 23,34 sekundy. Po tym biegu zaczęły pojawiać się w mediach niepokojące informacje nt. stanu zdrowia sprinterki. Kamery tego nie pokazały, ale wysłannik Sport.po Łukasz Jachimiak zauważył, że Cimanouska upadła niedaleko bieżni i nie mogła się podnieść.
„Chwilę później biegaczka opuściła arenę MŚ na wózku inwalidzkim” – zrelacjonował.
Lekarz reprezentacji Polski poinformował Sport.pl, że biegaczka zemdlała. – Kryscina wraca do sił – dodał. Być może to miało wpływ na wynik lekkoatletki. O tej porze w Budapeszcie jest słonecznie i bardzo gorąco, a wiatr w zasadzie jest nieodczuwalny.
Czytaj też:
Przeciwniczki Nataii Kaczmarek nie wiedziały, co się dzieje. Trener zrobił to celowoCzytaj też:
Pech polskich 800-metrowców. Borkowski i Ostrowski z rekordami, ale bez kwalifikacji