Alkohol zgubił mistrza olimpijskiego. „Zostałem przewieziony do szpitala”

Alkohol zgubił mistrza olimpijskiego. „Zostałem przewieziony do szpitala”

Wilfred Bungei
Wilfred Bungei Źródło: PAP/EPA
Igrzyska olimpijskie kreują mnóstwo bohaterów. Niektórzy z nich nie potrafią sobie poradzić sukcesem nawet po zakończeniu kariery. Takim przykładem jest Wilfred Bungei.

24 lipca Wilfred Bungei obchodzi 44. urodziny. Każdy taki dzień świętuje z wielką radością, co jeszcze jakiś czas temu nie było czymś pewnym. Kenijczyk rozkochał w sobie rodaków na igrzyskach olimpijskich w Pekinie w 2008 roku, a niedługo później zakończył sportową karierę. Wtedy jeszcze nie przewidywał, że jego życie zmieni się o 180 stopni, a on sam stoczy się na samo dno.

Bungei chciał się zapisać w historii w inny sposób

Lekkoatleta specjalizujący się w biegu na 800 metrów był wspaniałym biegaczem, ale chciał przejść do historii również w inny, bardziej przykry sposób. Alkohol stał się jego przyjacielem. Zaczęło się niewinnie.

– Kiedy przeszedłem na emeryturę, moje życie stało się puste, nie miałem wiele do do pracy. Więc zacząłem wypełniać pustkę butelką wina, następnym razem spróbowałem dwóch butelek i zanim się zorientowałem, wypiłem pięć litrów wina i innych trunków – powiedział przed rokiem Bungei, cytowany przez portal www.standardmedia.co.ke.

Słusznie podkreślono, że butelki z alkoholem zamieniono w bieżnie lekkoatletyczne, w których dno każdej butelki stanowiło linię mety. Wśród zawodników poruszających się ramię w ramię z Bungei był Samuel Wanjiru (złoty medalista olimpijski w maratonie – przyp.red.). Nie już go dziś z nami na świecie. Warto bowiem przypomnieć, że dla Wanjiru alkoholizm skończył się tragicznie, a wiadomość o jego upadku z budynku w stanie nietrzeźwości trafiła na pierwsze strony gazet w Kenii oraz na nagłówki sportowych portali. To była tak niespodziewana śmierć, że Kenijczycy opłakują ją do dziś.

– W dniu, w którym zmarł mój przyjaciel Samuel, trafiłem do szpitala, bo wypiłem półtora litra wódki w 15 minut. Straciłem przytomność i zostałem przewieziony do szpitala – wspominał Bungei.

Bungei uciekł z alkoholowych sideł

Śmierć zawisła nad byłym biegaczem, gdy uczestniczył w wypadku, w którym poważnie uszkodzono około siedmiu samochodów. Nikt jednak nie został ranny. Bungei uznaje to za cud, bo uważa, iż wyglądało to na tyle poważnie, że mógł zginąć.

twitter

Kiedy jednego dnia mistrz olimpijski z Pekinu obudził się bardzo osłabiony i wymiotował, to wówczas zdał sobie sprawę, że musi o siebie zawalczyć. Zdecydował się zapisać na terapię alkoholową. Co ciekawe, pomocną dłoń wyciągnęła do niego jedna z osób uczestniczących we wskazanym wyżej wypadku. Bungei wrócił z terapii odmieniony.

Zdarza się, że bardziej niż urodziny świętuje inną rocznicę. Chodzi dokładnie o 22 września 2013 roku. Wtedy ostatni raz pił alkohol. Uwolnił się jednak z potężnego ciężaru i czuje się wolnym człowiekiem. Odbicie się i zapomnienie o wszystkich traumach, których doświadczyło się w najgorszych momentach życia, wymaga energii. Bungei podkreśla, że przetrwał dzięki wsparciu, jakie otrzymuje od rodziny.

– Sport naprawdę pomógł mi wyjść z wszelkich rozczarowań. Jednak przede wszystkim mam bardzo wspierającą rodzinę. Widzieli mnie w najgorszych momentach i nigdy mnie nie spychali na sam dół – zakończył.

Mistrzostwo olimpijskie w biegu na 800 metrów nie było jego jedynym sukcesem. Wystarczy wspomnieć, że w 2001 roku został wicemistrzem świata na otwartym stadionie, a pięć lat później złotym medalistą Halowych Mistrzostw Świata.

Czytaj też:
Olimpijczyk z Polski zawieszony przed igrzyskami. „To skandal, jak zostałem potraktowany”
Czytaj też:
Malwina Smarzek nie ukrywa wzruszenia igrzyskami. Polka z trudem powstrzymała łzy

Źródło: www.standardmedia.co.ke