Tak blisko, a tak daleko. Liga Mistrzów nie dla Rakowa Częstochowa

Tak blisko, a tak daleko. Liga Mistrzów nie dla Rakowa Częstochowa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Marcin Cebula z Rakowa Częstochowa (z lewej) w meczu FC Kopenhagą
Marcin Cebula z Rakowa Częstochowa (z lewej) w meczu FC Kopenhagą Źródło:PAP / Waldemar Deska
Liga Mistrzów ostatecznie nie dla Rakowa Częstochowa. Choć mistrzowie Polski zrobili, co mogli w rewanżowym starciu z FC Kopenhagą, w stolicy Danii wywalczyli zaledwie remis. Mimo wszystko Medaliki jesienią pozostaną w europejskich pucharach.

Raków Częstochowa nie dał rady pokonać FC Kopenhagi w wyjazdowym meczu eliminacji Ligi Mistrzów. Awans do fazy grupowej tych najważniejszych klubowych rozgrywek się nie udał, ponieważ mistrzowie Polski zwyczajnie mieli zbyt mało argumentów piłkarskich po swojej stronie.

Odważny początek Rakowa Częstochowa z FC Kopenhagą

Po przegranej 0:1 w Częstochowie Raków nie miał wiele do stracenia, stawiając się na słynnym stadionie Parken. W związku z tym już od pierwszego gwizdka oglądaliśmy odważną grę mistrzów Polski – a w efekcie także ryzykowną. Gospodarze zakładali wysoki pressing i parę razy byli bliscy przejęcia futbolówki w takim newralgicznym momencie, gdy defensorze Medalików próbowali rozgrywać od tyłu.

Co do klarownych sytuacji, taką pierwszą naprawdę dobrą w całym spotkaniu miał jednak Raków, kiedy Papanikolaou dostał podanie z prawego skrzydła. Choć miał pewne kłopoty z przyjęciem, udało mu się minąć jednego rywala, ale potem niecelnie uderzył z powietrza.

Zaskakujący cios FC Kopenhagi

Niestety w 35. minucie, po chwili zamieszania w polu karnym rakowa, FC Kopenhaga wyszła na prowadzenie. Złe wybicie poskutkowało przejęciem futbolówki przez Vavro. Ten zaś huknął z dystansu i zaskoczył Kovacevicia.

Mało tego, tuż przed przerwą Claesson wykorzystał opieszałość w formacji defensywnej Rakowa, posyłając idealne podanie do kolegi wbiegającego w „szesnastkę” gości. Adresatem tego zagrania był Larsson, którego nie upilnował nikt z częstochowian, a w efekcie ten uderzył z bliska w poprzeczkę.

Raków Częstochowa gonił wynik meczu, ale...

Niewiele brakowało, aby parę minut po przerwie Lwy podwyższyły swoje prowadzenie. Mistrzowie Polski nadziali się na kontrę, a bardzo łatwo dał się ograć Papanikolaou. W efekcie futbolówka trafiła do Goncalvesa, który zakręcił przeciwnikami w ich polu karnym, a następnie oddał strzał – w ostatniej chwili zablokowany przez defensora gości.

Minęła ponad godzina gry, a Raków cały czas pozostawał bez żadnego celnego uderzenia na bramkę Grabary. Mimo to miał on nieco szczęścia w jednej z sytuacji, gdy po strzale Koczerhina zza pola karnego piłka odbiła się od słupka. Musiało minąć aż 87. minut, by Grabara w końcu skapitulował. Bohaterem mistrzów Polski został Zwoliński, który wykorzystał sprytne zgranie Tudora w szesnastce Duńczyków i z bliska doprowadził do remisu.

Medaliki potrzebowały już tylko jednego trafienia, aby doprowadzić do dogrywki i przedłużyć swoje marzenia. Niestety ta sztuka im się nie udała. Rewanżowe spotkanie zakończyło się wynikiem 1:1, a dwumecz triumfem 2:1 zespołu z Kopenhagi. To Lwy wywalczyły awans do Ligi Mistrzów. Częstochowianie jesienią zagrają w fazie grupowej Ligi Europy.

FC Kopenhaga – Raków Częstochowa, statystykiCzytaj też:
Oficjalnie: Kamil Glik ma nowy klub! Wielki powrót do Polski
Czytaj też:
Mateusz Wieteska przeniósł się do Serie A. Miliony zapłacone za Polaka

Opracował:
Źródło: WPROST.pl