Kamil Stoch nie wytrzymał. Podczas wywiadu popłynęły łzy

Kamil Stoch nie wytrzymał. Podczas wywiadu popłynęły łzy

Kamil Stoch
Kamil StochŹródło:Newspix.pl / Tomasz Markowski
Kamil Stoch był najlepszym polskim skoczkiem podczas sobotniej rywalizacji na dużej skoczni. Do medalu zabrakło bardzo niewiele. Po zakończeniu zawodów najlepszy z naszych zawodników nie był w stanie powstrzymać łez. Jego słowa poruszą również kibiców.

4,1 pkt – dokładnie tyle zabrakło Stochowi do upragnionego medalu podczas ZIO Pekin 2022. Mimo iż Kamil nie był stawiany w roli faworyta, a w ostatnich dniach nie ukrywał, że nie może odnaleźć się na dużym obiekcie, pokazał, że jest w nim ogromna wola walki. Błysk geniuszu można było dostrzec zwłaszcza w pierwszym skoku.

Kamil Stoch ze łzami w oczach. „Widocznie tak musi być”

W sobotę częściowo powtórzyła się sytuacja z konkursu na normalnym obiekcie. Tam Stoch świetnie spisał się w pierwszej serii i na półmetku zajmował trzecią lokatę. Słabszy drugi skok sprawił, że rywalizację zakończył na 6. lokacie. Na dużej skoczni w pierwszej próbie uzyskał aż 137,5 metra i zajmował czwartą lokatę ze stratą zaledwie 0,4 pkt do trzeciego Zajca. W drugiej próbie zabrakło jednak metrów. Po skoku na 133,5 metra Stoch zajmował drugą lokatę, ale chwilę później wyprzedzili go Ryoyu Kobayashi i Marius Lindvik, którzy zdeklasowali pozostałych rywali.

Stoch zajął 4. miejsce. Biorąc pod uwagę wyniki w tym sezonie i fakt, że ledwie miesiąc temu zawodnik walczył z czasem z powodu kontuzji kostki, wynik bardzo cieszy. Mimo to świadomość, że do medalu zabrakło tak niewiele, przelała emocjonalną szalę goryczy.

- Trudno mi się z tym pogodzić. Wiem, że to jest super miejsce i wielu zawodników chciałoby tu być. Poświęciłem naprawdę wiele ostatnio i chciałem dostać trochę większą nagrodę. Widocznie tak musi być. Przyjmuję to takim, jakim jest. Muszę sobie to wszystko poukładać, odetchnąć, odpocząć i za dwa dni znowu się zebrać do kupy – mówił Stoch w rozmowie z Eurosportem. Podczas wywiadu nie sposób było nie dostrzec łez w oczach polskiego mistrza olimpijskiego z Sochi i Pjongczangu.

- To nie jest ewidentnie ani mój sezon, ani mój czas. Trudno mi się z tym pogodzić, ale zrobiłem, co mogłem. Dałem z siebie wszystko. Nie stać mnie było na nic więcej – przyznał skoczek.

Kamil Stoch nadal może wrócić z Pekinu z medalem. Cała nadzieja w drużynie

W Stochu i reszcie Biało-Czerwonych nadal tli się nadzieja na zdobycie medalu olimpijskiego. W poniedziałek na dużej skoczni odbędzie się konkurs drużynowy. Nasi reprezentanci będą bronić brązowego medalu z Pjongczangu.

Nadzieje na medal są jednak niewielki. Sobotni konkurs pokazał, że naszych zawodników od światowej czołówki dzieli bardzo wiele. Sumując punkty wywalczone w konkursie na dużej skoczni, nasi zawodnicy zajęliby dopiero 5. lokatę, a i to tylko dlatego, że Norwegowie do drugiej serii zawodów wprowadzili tylko trzech zawodników.

Konkursy drużynowe rządzą się jednak własnymi prawami, a na wynik składa się aż osiem dobry skoków. Dlatego nie należy zbyt wcześnie przekreślać szans Biało-Czerwonych. Początek konkursu drużynowego zaplanowano na poniedziałek 14 lutego na godzinę 12:00 czasu polskiego.

Czytaj też:
Marius Lindvik dla „Wprost”. Powiedział, co sądzi o polskich kibicach

Opracowała:
Źródło: Eurosport