W meczu Górnika Zabrze z Cracovią nie obejrzeliśmy wielu goli, ale spotkanie i tak było emocjonujące.
Robert Dadok szybko otworzył wynik meczu Górnika z Cracovią
Gospodarze bardzo dobrze weszli w mecz. Już w ósmej minucie przeprowadzili akcję, która dała im prowadzenie. Była ona zresztą bardzo odważna, biorąc pod uwagę fakt, że Podolski i Nowak na jeden kontakt wymieniali między sobą piłkę w „szesnastce” rywala. Kakabadze i Siplak nieco zignorowali zagrożenie i w końcu były reprezentant Polski podał wzdłuż bramki do Dadoka, a ten wpakował futbolówkę do siatki.
Co ciekawe podopieczni Jana Urbana jednak nie poszli za ciosem i już po kilkunastu pozwolili Pasom na zdobycie bramki. Hanca dostał piłkę na prawej flance, po chwili dograł do Ramussena w pole karne, a ten uderzył bez namysłu i pokonał bramkarza. Ostatecznie jednak radość gości trwała krótko, ponieważ sędzia dopatrzył się spalonego u rumuńskiego skrzydłowego.
Bartosz Nowak trafił do siatki przed końcem pierwszej połowy
Na tym groźne sytuacje, które miały oba zespoły, bynajmniej się nie skończyły, ale obrońcy zawsze w ostatniej chwili ratowali swoje ekipy z opresji. Tak zrobił na przykład Gryszkiewicz, a później Rapa. Groźnie w polu karnym Górnika było też przy okazji akcji, w której Rasmussen o kilka centymetrów minął się z futbolówką po centrze z prawej strony.
I właśnie w chwili, kiedy Pasy się rozkręcały, otrzymały drugi bolesny cios. Tym razem znów ważną rolę odegrał Podolski. Po jego podaniu Krawczyk trafił w obramowanie bramki, a skuteczną dobitką popisał się Nowak.
Festiwal nieskuteczności w drugiej połowie
Początek drugiej połowy meczu był rwany i oba zespoły znacznie rzadziej dochodziły do sytuacji strzeleckich. Kilka groźnych akcji co prawda obejrzeliśmy, na przykład tę, po której sam na sam z Niemczyckim wyszedł Krawczyk, aczkolwiek zawsze coś stawało na przeszkodzie, by znów dać kibicom radość. W tym konkretnym wyżej wspomnianym przypadku chodziło o minimalną pozycję spaloną napastnika. Innym razem po prostu o dokładność – rzutu wolnego niecelnie uderzał Loshaj, albo kiedy Konoplanka minął się z zacentrowaną futbolówką o centymetry.
To samo zresztą można napisać o jeszcze jednej próbie Krawczyka. Napastnik minął bowiem Niemczyckiego, następnie posłał podanie wzdłuż linii bramkowej i... Nic. Choć w kierunku piłki nabiegało trzech jego kolegów z drużyny, Górnik nie podwyższył prowadzenia. Zrobił to dopiero Podolski w 92. minucie kapitalnym strzałem zza pola karnego.
Czytaj też:
Amerykańska koszykarka aresztowana w Rosji. Może zostać więźniem politycznym