Carlitos – napastnik kieszonkowy czy potencjalna gwiazda? Trudny powrót Hiszpana do Legii Warszawa

Carlitos – napastnik kieszonkowy czy potencjalna gwiazda? Trudny powrót Hiszpana do Legii Warszawa

Carlitos
CarlitosŹródło:Newspix.pl / Rafał Oleksiewicz / PressFocus
Jeśli któryś z piłkarzy Legii Warszawa mógłby skraść show w nadchodzącym starciu z Lechem Poznań, to niewątpliwie Carlitos. Wokół Hiszpana kłębi się wiele kontrowersji, większość z nich w ogóle nie jest związana z boiskiem.

Warto przypomnieć, że latem najważniejszym celem transferowym Legii było sprowadzenie napastnika Blaza Kramera, któremu wygasł kontrakt w FC Zurich. To przede wszystkim Słoweniec miał strzelać gole dla Legii w rundzie jesiennej tego sezonu. Wiadomo o nim, że jest silny, dynamiczny i sporo biega. Tyle że nie za wiele z tego zdążyliśmy zobaczyć, bo już na początku sierpnia okazało się, iż 26-latek musi przejść zabieg chirurgiczny i jego powrót na boisko potrwa około półtora miesiąca.

Transfer z rozsądku

W tym czasie Legii szło bardzo średnio. W pierwszych trzech kolejkach Ekstraklasy zdobyła raptem 4 punkty z 9 możliwych. Na inaugurację sezonu zremisowała z Koroną Kielce, następnie wygrała 2:0 z Zagłębiem Lubin, ale było to zwycięstwo mocno nieprzekonujące. Później natomiast bezdyskusyjnie przegrała aż 0:3 z Cracovią.

Stało się jasne, że z samym Maciejem Rosołkiem w ataku Wojskowi sobie nie poradzą. Co prawda trener Kosta Runjaić próbował na pozycji „dziewiątki” ustawiać także pomocnika Ernesta Muciego, ale było to ryzykowne rozwiązanie na dłuższą metę. Albańczyk nigdy wcześniej nie umiał ustabilizować formy, a stołeczna drużyna na szpicy jednak potrzebuje regularności.

W końcu decydenci w Legii dojrzeli do tego, aby mimo polityki zaciskania pasa, sprowadzić kolejnego napastnika. I to nie takiego młodego, do rozwoju, ale snajpera na tu i teraz. Wybór padł na dobrze znanego w Warszawie Carlitosa, który grał w Legii przez ponad sezon (2018/19).

Warszawski klub musiał za Hiszpana zapłacić, ale nie podano oficjalnie kwoty transferu. W nieoficjalnych doniesieniach pojawiały się sumy od 100 do 300 tysięcy euro. Dodatkowe środki finansowe na ten transfer w klubie się znalazły, bo wcześniej udało się sprzedać do ligi francuskiej stopera Mateusza Wieteskę.

Transfer Carlitosa wywołał wśród kibiców Legii spore poruszenie. Na forach klubowych dominowała radość, ale trzeba szczerze powiedzieć, że nie wszyscy byli zwolennikami pozyskania tego zawodnika. I nawet nie chodzi o 32 wiosny na karku, lecz raczej o to, jak radził sobie po odejściu z Legii

Średnio sobie poradził Zjednoczonych Emiratach Arabskich, a konkretnie w Al-Wahda, choć wydawałoby się, że w tak peryferyjnej lidze nie powinien to być dla niego żaden problem. Także w Panathinaikosie Ateny, który obecnie jest już tylko cieniem wielkiego europejskiego klubu, dorobek Carlitosa nie zwala z nóg. Tam Hiszpan uzbierał zaledwie 18 goli w 70 meczach.

Czytaj też:
Na ile gotowym projektem jest Legia Kosty Runjaicia?

Konflikt z Vukoviciem

Jest też jeszcze jeden problem z hiszpańskim napastnikiem, który swego czasu okazał się kluczowy dla jego losów. On zawsze gra pod siebie i to w większym wymiarze niż to wynika z oklepanej prawdy, że napastnik musi być egoistą. Właśnie na tę cechę zwracał uwagę poprzedni trener Legii, czyli Aleksandar Vuković. Serb nie akceptował tego, iż Carlitos chce grać jedynie do przodu, a ciężka praca w defensywie w ogóle go nie interesuje.

Do Wojskowych Hiszpan przychodził z Wisły Kraków i to w glorii króla strzelców Ekstraklasy za sezon 2017/18. Tyle tylko, że jego 24 gole nic „Białej Gwieździe” nie dały, krakowianie wtedy nawet nie otarli się o europejskie puchary.

Rok później Legia – która w tamtym czasie była hegemonem ligi – już z Carlitosem w składzie nie zdobyła mistrzostwa, bo na finiszu rozgrywek wyprzedził ją Piast Gliwice. Wściekły Vuković powiedział wtedy publicznie, że ma swoje wnioski i wyczyści szatnię z tych, którzy po golu całują pod publiczkę herb na koszulce, ale nie chcą się dla klubu prawdziwie poświęcić. Szybko się okazało, że chodziło o Michała Kucharczyka i Carlitosa właśnie. W efekcie obu pozbyto się bez żalu.

Ego, które może wysadzić szatnię Legii

Jak się teraz okazuje złe nastawienie do Carlitosa nie było jedynie fobią Vukovicia. Już po sierpniowym powrocie Hiszpana do Legii dwóch jej byłych piłkarzy – Radosław Cierzniak i Igor Lewczuk – publicznie dało do zrozumienia, że Hiszpan ma problem z dobrym funkcjonowaniem w szatni piłkarskiej. Bramkarz wypalił ostro, że byłego kolegi z szatni zwyczajnie nie lubił, bo był fałszywy w relacjach z innymi, określił go nawet mianem „wampira energetycznego”.

Carlitios broni się, że napastnik musi być indywidualistą, ale nie wszystkich to przekonuje. Pojawia się sporo opinii, iż z takim ego może wysadzić szatnię Legii w powietrze. A w niej i tak jest sporo charakterów, które muszą być krótko trzymane przez trenera – choćby Portugalczyk Josue.

Źródło: WPROST.pl