Raków Częstochowa zdeklasował Lechię Gdańsk. Kompromitacja Biało-Zielonych

Raków Częstochowa zdeklasował Lechię Gdańsk. Kompromitacja Biało-Zielonych

Piłkarze Rakowa Częstochowa
Piłkarze Rakowa Częstochowa Źródło:PAP / Adam Warżawa
Mimo że w meczu Lechia Gdańsk – Raków Częstochowa ten drugi zespół grał na wyjeździe, to w trakcie meczu zupełnie nie było tego widać. Podopieczni Marka Papszuna totalnie zdominowali przeciwników i z łatwością ich pokonali.

Wydawało się, że Lechia Gdańsk najgorsze ma już za sobą. Nic bardziej mylnego, Biało-Zieloni z Rakowem Częstochowa zagrali absolutnie fatalnie i znów oddali rywalom trzy punkty.

Lechia Gdańsk – Raków Częstochowa. Dwa szybkie ciosy od gości

Już po kilku minutach drużyna Marka Papszuna wyszła na prowadzenie, a do siatki trafił Kun. Wszystko zaczęło się od dobrego przechwytu Koczergina, ale dużą rolę odegrał też Pietrzak z Lechii. Lewy defensor próbował zablokować dośrodkowanie, lecz interweniował na tyle niefortunnie, że zamiast wybicia, wyszło mu podanie pod nogi niepilnowanego Kuna. Ten uderzył z bliskiej odległości i się nie pomylił.

Biało-Zieloni może i chcieli jakoś odpowiedzieć na to trafienie, lecz zwyczajnie nie byli w stanie. Raków kompletnie zdominował przeciwników i zebrał tego (kolejne) plony w 20. minucie. Wtedy to na bramkę Kuciaka uderzył Wdowiak. Słowak jeszcze zdołał wybić futbolówkę, ale przy dobitce Nowaka był zupełnie bezradny. Później Medaliki miały jeszcze dwie niezłe okazje do podwyższenia wyniku. Gdańszczanie natomiast żadnej – w pierwszej części spotkania nie oddali nawet jednego strzału na bramkę Kovacevicia.

Mateusz Wdowiak dobił Lechię Gdańsk

Ledwo co zaczęła się druga połowa, a częstochowianie już prowadzili 3:0. Trafili do siatki po stałym fragmencie i dość przypadkowej kombinacji. Dośrodkowanie w kierunku środka pola karnego zgrywał Sorescu, Racovitan niecelnie uderzał przewrotką, w końcu zaś do piłki dopadł Wdowiak i z bliskiej odległości umieścił ją w siatce.

Dopiero po tym trafieniu Lechia jakkolwiek się przebudziła, chociaż „przebudziła” to raczej nadużycie. Po prostu Raków nie forsował tempa i dał trochę pograć rywalom. Ci jednak grali tak, jakby nie wiedzieli, do czego służy piłka. Jedyna sytuacja, w której jakkolwiek sprawdzili refleks Kovacevicia, to ta, kiedy Gajos skiksował przy okazji uderzenia z dystansu, a bramkarz musiał poradzić sobie z lekkim rykoszetem od Durmusa. Na więcej Lechię nie było stać – no, chyba że liczymy anulowanego przez ofsajd gola Zwolińskiego – dlatego ostatecznie przegrała 0:3.

Czytaj też:
Jakub Rzeźniczak dla „Wprost”: Mam nadzieję, że moja kontuzja nie skończy się dłuższą przerwą

Źródło: WPROST.pl