Klątwa rzutów karnych Rakowa Częstochowa trwa. Legia Warszawa z Superpucharem Polski!

Klątwa rzutów karnych Rakowa Częstochowa trwa. Legia Warszawa z Superpucharem Polski!

Kacper Tobiasz
Kacper Tobiasz Źródło:Newspix.pl / NATANAEL BREWCZYNSKI / 400mm.pl
Rzuty karne rozstrzygnęły o pierwszym trofeum sezonu 2023/24. W Częstochowie przy obecności na trybunach Fernando Santosa zmierzył się mistrz kraju Raków z wicemistrzem i zdobywcą krajowego pucharu Legią Warszawa. Do rozstrzygnięcia potrzebne były rzuty karne. W nich lepsi byli ponownie piłkarze stołecznego klubu!

To nie było porywające widowisko. Raków Częstochowa i Legia Warszawa nie potrafiły wytworzyć poczucia, że w sobotni wieczór zobaczyliśmy na boisku dwie najlepsze drużyny w kraju. Więcej było przeciągania liny, walki wręcz i nielicznych okazji, stwarzanych głównie za sprawą podopiecznych Kosty Runjanicia. Przynajmniej do doliczonego czasu drugiej części gry...

Fernando Santos obecny na trybunach stadionu w Częstochowie

Co wiedzieliśmy przed meczem? Legia cztery razy sięgała po Superpuchar Polski, ale tylko raz w XXI wieku. Legioniści na zwycięstwo w grze o trofeum dla najlepszego zespołu spośród… najlepszych poprzedniej kampanii czekali od 15 lat. Zupełnie inaczej sytuacja wyglądała w przypadku Rakowa.

Medaliki w ostatnich dwóch sezonach dwukrotnie świętowali zdobycie Superpucharu. Raz częstochowianie wygrali z Legią przy Łazienkowskiej (1:1, karne 4:3), a rok później pokonali 2:0 z Lechem Poznań. Była zatem szansa na trzeci skalp z rzędu i rehabilitację za ostatnie spotkania z wicemistrzami Polski. Legia była bowiem górą zarówno w lidze (3:1 w rundzie rewanżowej), jak i w finale Fortuna Pucharu Polski na PGE Narodowym.

Wśród wypełnionego do ostatniego miejsca stadionu w Częstochowie (nie zabrakło również 300 kibiców Legii) nie zabrakło Fernando Santosa. Portugalczyk pojawił się na trybunach w towarzystwie Grzegorza Mielcarskiego. Selekcjoner zasiadł obok m.in. prezesa PZPN Cezarego Kuleszy oraz ministra sportu i turystyki Kamila Bortniczuka.

twitter

Panowie nie mieli jednak zbyt wielu okazji do oklasków. Oba zespoły chciały przede wszystkim nie stracić. Warto jednak docenić, że Legia próbowała założyć zasieki wysokiego pressingu na mistrzów Polski. Po stronie gości wyróżniali się wprowadzający spokój z tyłu Rafał Augustyniak oraz szarpiący skrzydłem Paweł Wszołek.

Raków bez celnego strzału na bramkę Kacpra Tobiasza

Aktywny był nowy nabytek Rakowa John Yeboah. Niemiecki skrzydłowy próbował rozruszać kolegów, ale niestety, mało miał wsparcia np. w postaci Fabiana Piaseckiego. Z pierwszych 45 minut warto odnotować strzał głową Bogdana Racovitana z 10 minuty, który otarł poprzeczkę od zewnętrznej strony oraz odpowiedź Tomasa Pekharta. W 18 minucie Czech dostał świetną piłkę od Ernesta Muciego, ale źle trafił w futbolówkę.

twitter

W drugiej części trenerzy zaczęli mieszać w składzie. W 56 minucie Pekhart ponownie znalazł się w świetnej sytuacji, ale zamiast do siatki, trafił piłką w słupek. Cztery minuty później spróbował Wszołek, strzał sparował Vladan Kovacević. Raków próbował, ale kończyło się głównie na próbach. Dość napisać, że gospodarze nie oddali żadnego (!) celnego strzału na bramkę Tobiasza w regulaminowym czasie gry.

Piłkę meczową w doliczonym czasie gry miał Marcin Cebula. Kapitanie akcję rozprowadził Ben Lederman, ogrywając kilku rywali i wystawiając futbolówkę do kolegi. Akcja dwójki rezerwowych zakończyła się jednak na piłce, która wylądowała na poprzeczce bramki Legii i wyszła w pole gry. Raków w końcówce był dużo bliżej rozstrzygnięcia na swoją korzyść.

Rywalizacja rozstrzygnięta w serii rzutów karnych

W serii jedenastek zaczęło się od trafień Frana Tudora i Bartosza Slisza. Nie pomylili się też Łukasz Zwoliński i Augustyniak. Trzeciego karnego Rakowa obronił Tobiasz, wyciągając strzał Cebuli. Na prowadzenie (3:2) Legionistów wyprowadził Blaz Kramer, nowy napastnik warszawian. Nie pomylił się też Milan Rundić (3:3). Nadzieję gospodarzom dał Kovacević, broniący strzał Macieja Rosołka (3:3).

Na prowadzenie Raków wyprowadził Janis Papanikolau, choć Tobiasz miał piłkę na palcach (4:3). Wyrównał chwilę później kapitan Legii Josue (4:4). I znowu, prowadzenie częstochowian, tym razem za sprawą Ledermana (5:4). Król strzelców poprzedniego sezonu Marc Gual wytrzymał presję wyniku w nowych barwach, wyrównując (5:5).

Jean Carlos rozczarował Raków, uderzając ponad poprzeczką (5:5). Piłkę na nodze na wygraną miał Maik Nawrocki i dał Legii pierwsze trofeum, pewnym strzałem pokonując Kovacevicia (6:5).

Czytaj też:
Henryk Kasperczak przekazał nowe wieści o swoim zdrowiu. Wciąż musi czekać
Czytaj też:
„Trudno sobie wyobrazić, by Cezary Kulesza pozostał prezesem PZPN. To jest katastrofa”

Opracował:
Źródło: WPROST.pl