W ostatnim czasie w Górniku Zabrze doszło do prawdziwego przewrotu na kluczowych stanowiskach. Najpierw dowiedzieliśmy się, że z posady dyrektora sportowego odchodzi Łukasz Milik, a niedługo potem podobne wieści pojawiły się w kontekście Adama Matyska, czyli prezesa klubu. Decyzja obu jest już pewna i nieodwołalna. W związku z tym głos zabrał również Lukas Podolski, który był ewidentnie zdenerwowany obecną sytuacją przy Roosevelta 81.
Lukas Podolski szczerze o Górniku Zabrze
W każdym innym przypadku postawienie piłkarzowi pytań o tego typu kwestie byłoby nie na miejscu. Lukas Podolski jest jednak w Górniku Zabrze kimś zdecydowanie więcej niż zwykłym zawodnikiem. Powszechnie wiadomo, iż mistrz świata z 2014 roku angażuje się również w inne aspekty codziennego funkcjonowania klubu – między innymi w kwestie marketingowe, sponsorskie czy związane z akademią. A skoro tak, to ma on również sporo do powiedzenia na temat zmian na kluczowych stanowiskach.
– Nie da się tak pracować, kiedy brakuje prezesa i dyrektora sportowego. Nie można porządnie porozmawiać. Taki klub nie powinien wyglądać w ten sposób. Rządzi nim miasto i prezes na co dzień chyba nie ma wiele do powiedzenia – wypalił napastnik bez ogródek w „Misji Futbol”. Dodał również, że w trakcie swojej kariery zawodniczej grał w wielu miejscach i widywał bałagan, aczkolwiek zawsze był jakiś plan działania. – W Górniku wszystko jest robione „na wariata”. Nie ma plany ani DNA […] Brakuje ludzi, którzy znają się na piłce. Mam nadzieję, iż wkrótce się to zmieni – stwierdził.
Z rozmowy z Lukasem Podolskim dowiedzieliśmy się również, iż spóźnienia w wypłatach dla piłkarzy to przy Roosevelta realny problem. 38-latek nie ukrywał, że w Górniku temat istnieje. – Niektórzy są tu na początku swojej kariery i potrzebują pieniędzy. Druga kwestia to właśnie ta związana z dyrektorem i prezesem. Trochę z tego żartujemy, ale taki klub powinien wyglądać inaczej – stwierdził.
Czytaj też:
Wpadka Rakowa w Białymstoku. Jagiellonia dała pokaz futboluCzytaj też:
Piast Gliwice pokonuje Lecha Poznań. Bezmyślny faul Mikaela Ishaka