Wpadka Rakowa w Białymstoku. Jagiellonia dała pokaz futbolu

Wpadka Rakowa w Białymstoku. Jagiellonia dała pokaz futbolu

Piłkarze Jagiellonii Białystok
Piłkarze Jagiellonii Białystok Źródło:PAP / Artur Reszko
Jagiellonia Białystok nie dała szans Rakowowi Częstochowa, pokonując ich 4:2 w 18. kolejce PKO BP Ekstraklasy. To najwyższa porażka mistrzów Polski w bieżącym sezonie ligowym.

Jagiellonia Białystok jest jedną z rewelacji bieżącego sezonu PKO BP Ekstraklasy. Przed meczem z Rakowem Częstochowa zajmowali pozycję wicelidera za Śląskiem Wrocław i ta sytuacja nie uległa zmianie. Z kolei mistrzowie Polski po remisie we Wrocławiu

Znakomite widowisko i trzy gole w pierwszej połowie

Zawodnicy obu ekip zapewnili kibicom znakomite widowisko od samego początku meczu. Już w trzeciej minucie Piasecki doszedł do pozycji strzeleckiej, po której był bliski zdobycia gola, ale Alomerović zbił futbolówkę na korner. Jednak to piłkarze Jagiellonii Białystok byli bliscy pierwszego cios. Dwie minuty po strzale napastnika Rakowa Imaz przeprowadził rajd prawym skrzydłem i dośrodkował do Naranjo, który strzałem z bliska umieścił piłkę w siatce. Piłkarze Dawida Szwargi sugerowali nieprzepisowe zagranie i po analizie VAR sędzia anulował gola.

Jednak co się odwlecze, to nie uciecze. Hiszpański pomocnik białostockiej drużyny otrzymał piłkę przed polem karnym i w 12. minucie oddał strzał, którym nie dał szans Kovaceviciowi. VAR ponownie przeanalizował, czy wszystko odbyło się zgodnie z przepisami, ale nikt nie miał sprzeciwów i Jaga wyszła na prowadzenie. Raków rzucił się do szybkiego ataku, a przy stratach narzucali wysoki pressing na gospodarzy. Ich trudy zostały nagrodzone w 21. minucie, kiedy Svarnas oddał strzał głową odbity przez Alomerovicia, jednak golkiper nie miał szans przy dobitce i było już 1:1.

Chwilę po tej sytuacji Pululu upadł w polu karnym po walce ze Svarnasem, ale sędziowie nie dopatrzyli się rzutu karnego. Jagiellonia kontynuowała ataki, a w 32. minucie wywalczyli rzut rożny. Krótkie rozegranie, a następnie dośrodkowanie Nene przyniosło drugiego gola Naranjo, który czekał na piłkę ustawiony za obrońcami Rakowa. Mistrzowie Polski musieli odrobić straty, więc zabrali się do atakowania. W 40. minucie Berggren uderzył z daleka i piłka po rykoszecie mogła wpaść do siatki, ale Alomerović był czujny. Do przerwy tablica wyników pokazywała 2:1.

twitter

Nene dobił mistrzów Polski

Zawodnicy Jagiellonii rozpoczęli drugą połowę najlepiej, jak mogli. Kilkanaście sekund po wznowieniu gry Pululu otrzymał prostopadłą piłkę, którą przyjął w polu karnym, po czym efektywnie odegrał piętą do wchodzącego w środek Nene. Brazylijczyk nie miał najmniejszego problemu z pokonaniem źle ustawionego Kovacevicia i podwyższył na 3:1. Zaledwie mintuę później mogło być już 4:1, jednak Naranjo został złapany na pozycji spalonej. Białostoczanie nie zdejmowali nogi z gazu.

Palulu znów przeprowadził akcję, po której wyłożył piłkę Marczukowi, jak na tacy, jednak ten zmarnował stuprocentową sytuację. Częstochowianie wyglądali na wyraźnie zdezorientowanych. W 56. minucie Wdowik dośrodkował z rzutu rożnego i bliski sukcesu był Imaz, lecz delikatnie chybił. To nie był koniec strzelania w tym spotkaniu. Chwilę po tej sytuacji Marczuk przeprowadził akcję prawym skrzydłem i choć jego centra została delikatnie wybita, to piłka trafiła pod nogi Nene, a ten podwyższył na 4:1.

twitter

Raków pokonany w Białymstoku

Dawid Szwarga musiał zareagować na wydarzenia boiskowe i przeprowadził roszady w swojej drużynie. Co ciekawe Adrian Siemieniec nie zdecydował się dotychczas na żadną zmianę, w momencie, w którym trener Rakowa wykorzystał już limit. Bardzo bliski zdobycia bramki był Zwoliński, jednak piłka po jego uderzeniu głową uderzyła w słupek. Szczęścia spróbował również Tudor, który strzałem z dalekiej odległości próbował zaskoczyć Alomerovicia.

Jagiellonia skutecznie zatrzymywała ataki mistrzów Polski. Dopiero w 83. minucie trener białostoczan przeprowadził roszady w swojej drużynie. Cztery minuty później Zwoliński otrzymał piłkę zagraną w pole karne przez Crnaca i strzałem po ziemi pokonał Alomerovicia, zmniejszając przewagę gospodarzy. Piłkarze ze Śląska przeprowadzili kilka ataków, po których mogli przynajmniej doprowadzić do wyrównania stanu meczu, jednak nie udało im się osiągnąć celu. Po czterech doliczonych minutach arbiter zakończył spotkanie.

Czytaj też:
Piast Gliwice pokonuje Lecha Poznań. Bezmyślny faul Mikaela Ishaka
Czytaj też:
Dlatego doszło do rewolucji w Górniku Zabrze. Adam Matysek zdradził szczegóły

Opracował:
Źródło: WPROST.pl